Wykonanie
Na szczęście wszystko kiedyś ulega zmianie. Zamiłowanie mojego niejadka do "niepróbowania" też. W czasie pobytu na Węgrzech wziął na ząb kawałek
mięsa z gulaszu, co uważam za jedno z najważniejszych wydarzeń kulinarnych sierpnia. Wielokrotnie
pisałam już o tym, że sosy to najstraszniejsza możliwa rzecz jaka może znaleźć się na jego talerzu. Zaczęłam więc powoli wypuszczać się na szerokie
wody bezkresnego oceanu kulinarnych eksperymentów. Oczywiście bardzo powoli. Na razie podniosłam kotwicę i wypływam z
portu.Moje kochane dziecko zawsze jadało naleśniki, jednak jeśli wyczuło smak innej
mąki niż pszenna to było już po obiedzie. Postanowiłam zaryzykować i przygotowałam naleśniki z mieszanki
mąki pszennej i gryczanej, ze zdecydowaną przewagą tej drugiej. Zużyłam:2 szklanki
mąki gryczanej1 szklanka
mąki pszennej3
jajkamlekoszczypta
soliolej rzepakowyOczywiście nie wiem ile wlałam
mleka, praktycznie nigdy nie pamiętam ile płynów wlewam do ciasta. Wszystkie składniki wymieszałam i usmażyłam naleśniki bez większej filozofii. Po wakacjach na Węgrzech niejadkowi pozostała słabość do
dżemów. Codziennie w restauracji hotelowej zjadał co najmniej jedną kanapkę posmarowaną jakimś smakiem
owocowym. Przetestował wszystkie dostępne, co było olbrzymim zaskoczeniem. Dlatego naleśniki na obiad były idealnie asekuracyjnym daniem. Dzięki dżemowi wyjście z
portu było zagwarantowane. Chodziło o spróbowanie czegoś nowego. Na jego chęć skosztowania zielonej brei nawet nie liczyłam, ale ją przygotowałam i nawet podjęłam próbę, która oczywiście zakończyła się fiaskiem.
Szpinak do naleśników przygotowałam korzystając z następujących składników:1 paczka świeżych liści
szpinaku1 opakowanie
twarożku koziego3 ząbki
czosnkuczarny pieprzsólListki wrzuciłam na gorącą
wodę, która wesoło bulgotała na dużej patelni. Dodałam pokrojony w plasterki
czosnek i posypałam
solą. Kiedy
woda się zredukowała dodałam
serek. Na zielonej brei robiły się piękne pęcherzyki, które pękając radośnie zachlapywały mi kuchenkę. Po 2-3 minutach przestawiłam patelnię na deskę posypałam
pieprzem i zabrałam się za rolowanie.Usłyszałam, że robię najlepsze naleśniki na świecie. Nawet chętnie by zjadł te zielone, ale tylko pod jednym warunkiem, że w środku będzie
dżem z
kiwi.