Wykonanie
Wybrałam się z synem na łikend do rodziców. Jak tylko zdjęłam buty, pierwsze mocno bezwiedne kroki skierowały się do kuchni. Drżąca dłoń otworzyła lodówkę. Jej zawartość mnie olśniła i nie mogłam się powstrzymać. Mimo diety, na której wiecznie jestem i prawie nie jem
chleba, a jak już to tylko ciemny, wsunęłam pięć kromek świeżego pachnącego
chleba pszennego. Lodówka rodziców jest zawsze ciekawsza od własnej i jest w niej zawsze coś tak smacznego, że nie można się oprzeć. Nie jest to tylko moja opinia, podzielają ją również moi znajomi i przyjaciele.Na drugi dzień rano było troszkę lepiej. Nie biegałam już tak do lodówki. Zanim zabrałam się za śniadanie zdążyłam się jednak zapytać mamy co będzie na obiad. Po cichu liczyłam na naleśniki z
serem. Uwielbiam je, ale sama ich nie robię. Właściwie nie wiem dlaczego? Są chyba czymś co się je tylko u mamy. Niestety naleśników nie było. Okazuje się, że nikt z domowników za nimi nie przepada, mój syn
jada tylko naleśniki z
cukrem pudrem. Musiałam się obejść smakiem. Zostało jednak coś na pocieszenie. Danie, którego nie przygotowuje bo mój niejadek nie je
sosów, chyba, że jest to domowej roboty
sos czosnkowy. Z czwartkowego obiadu zostały w lodówce dwa plastry
schabu w sosie. Mniam. Postanowiłam, że muszę sama sobie to czasem robić. Do przygotowania
schabu w sosie własnym potrzeba:5 plastrów
schabu bez kości2 średnie
cebule1 średnia
marchewka100 ml
śmietany 18%1 łyżeczka
mąki pszennejpieprz czarny ziarnisty
pieprz czarny mielony
sólolejNajpierw oczywiście trzeba umyć
schab,
potem podsmażyć go na suchej patelni, aż z obu stron będzie mocno rumiany. Tak oporządzone
mięso przekładamy do garnka. Patelnię należy opłukać szklanką
wody i przelać jej zawartość do garnka. Na tej samej osuszonej patelni trzeba na łyżce
oleju zeszklić pokrojoną w piórka
cebulę, która następnie ląduje w garnku, a prócz niej pokrojona w plastry
marchewka,
pieprz ziarnisty i
sól. Na małym ogniu dusimy
mięso, aż
zrobi się miękkie. Jak
mięso jest już takie jak należy, trzeba dolać
śmietanę z roztrzepaną w niej
mąką.Gotuje się to jeszcze przez dwie, trzy minuty. Można doprawić mielonym
pieprzem, ale to już zależy od podniebienia.Dzisiejszy obiad był bardzo klasyczny.
Schabowy,
ziemniaki i mizeria. Mniam. Nawet niejadkowi smakowało. Od razu zakomunikował, że
ogórki w
śmietanie to jego ulubione. Oczywiście wcześniej jeszcze był rosół. Nie ma jak u mamy wszystko smakuje lepiej. Następnym razem jak przyjadę
będę musiała ją zmusić do zrobienia karpatki. Ciasto, które powinno być zamiennie nazywane bombą kaloryczną jest moją cichą miłością. Mam z nim niestety jeden problem. Potrafię zjeść pół blachy zanim do mózgu dotrze informacja, że brzuch jest pełny. Koniec końców jest taki, że umieram z przejedzenia, a i tak mam ochotę na jeszcze.