Wykonanie
UWAGA! Post zawiera treści pornograficzne, wulgarne i religijne.W ubiegłym tygodniu, na spotkaniu blogerów, dowiedziałam się, że muszę sobie ustalić target.Jak koledzy z branży polecili, tak zrobiłam. Ustaliłam już sobie cholerną "grupę docelową". Kurwa mać.I tak, wysłuchajcie mnie! Od dzisiaj o moich
schabowych mogą czytać tylko faceci po czterdziestce, którzy mieszkają z żonami, nie mają własnego życia i masturbują się patrząc na zdjęcia
Dody.Reszta może opuścić bloga, dziękuję za współpracę.Z myślą o tych, którym dedykuję tego bloga postanowiłam wrzucić przepis na domowy
ser tofu . Robi się go straasznie długo, a wszystkie trudy wieńczy wytworzenie kilku litrów
mleka sojowego, pół kilograma okary i 150g
sera. Ale Wy i tak nie macie własnego życia, więc... co Wam szkodzi wypróbować?Składniki na około 150g
sera:350g ziarenek soi3 łyżeczki
soli2/3 łyżeczki kwasku
cytrynowegowoda, dużo
wodySoję namoczyć. Zajmuje to około 20 godzin, a
soja chłonie i chłonie, więc co kilka godzin dolewaj
wody. Po 20 godzinach dokładnie odsączyć i taką namoczoną
soję zmiksować z 3 litrami
wody.Przy użyciu gazy/szmaty/ściereczki* wycisnąć do dużego garnka
wodę.To, co jest w garnku to
mleko sojowe. To, co na ściereczce - okara. Możecie ją wyrzucić, jest po prostu obrzydliwa.
Mleko zagotować (Przypominam, że
sojowe kipi tak samo jak krowie, więc nie ruszajcie się z kuchni!) Zmniejszyć ogień, dodać
sól, wymieszać i gotować przez 5 minut. Po tym czasie dodać kwasek
cytrynowy i delikatnie wymieszać. Odstawić na 30 minut.Następnie odcedzić
mleko przez ścierkę i zostawić
ser na 6 godzin żeby sobie odciekał. Co jakiś czas wyciskać
ser.*Tylko proszę, nie pielucha! Wiecie co dzieci robią z pieluchą?!Zostanie mnóstwo innych rzeczy i
ser. Ja nienawidzę
mleka sojowego, więc część oddałam, część wylałam. Okarę wyrzuciłam. Marnacja pełną gębą.