Wykonanie
I kolejny przepis - nie przepis . Nie to, żebym nie miała czasu... Ale ostatnio zaczynam odkrywać uroki rzeczy prostych. Przygotowanie
tortu śliwkowego było ciekawym doświadczeniem, a i efekty były znakomite, ale czasem chce się czegoś teraz, zaraz, już . Na taką potrzebę najlepsze jest - moim zdaniem -
ciasto francuskie. Zawsze mam mrożone w domu, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda. W najprostszej wersji wystarczy
jajko i trochę
cukru, kilkanaście minut pieczenia, i gotowe - słodkie
ciasteczka zaspokajające nagłą potrzebę.Kiedy
mieli nas odwiedzić A. i K. przygotowałam takie cośki nie tylko dlatego, że pieczenie babki zajęło mi mnóstwo czasu. K. po prostu to lubi! A wiadomo, że sprawić frajdę gościom jest zadaniem niezwykle istotnym. W związku z tym dorzuciłam jeszcze
jabłka, żeby było nieco bardziej soczyście, i już! Nikt nie potrzebował niczego więcej,
ciasteczka rozeszły się błyskawicznie! I wszystkim bardzo smakowały. Lekkie, chrupiące ciasto i pyszne, miękkie
owoce - po prostu rewelacja. I co ważne - dla każdego. Nie znam nikogo, kto by takich
ciasteczek nie upiekł. A są naprawdę efektowne - napuszone bardzo dumnie prezentują się na talerzu.Oczywiście - można dodać
cynamon,
kardamon, czy cokolwiek, co przyjdzie Wam do głowy. Ja tym razem wolałam nie eksperymentować - K. jest jednak klasykiem .
Jabłka można zastąpić
gruszkami,
brzoskwiniami,
kiwi - czymkolwiek! - a nawet
dżemem. Lub
twarogiem. Możliwości są miliony - ogranicza nas tylko własna wyobraźnia.
Ciastka francuskie z
jabłkamiSkładniki:(na 12 sztuk)450 g
ciasta francuskiegododatkowo:1 duże
jabłko1
jajko20 g
cukruCiasto rozmrozić, pokroić na 12 równych kwadratów.
Jabłko obrać, pokroić na ćwiartki, wyciąć gniazda nasienne. Pokroić w cienkie plastry.Kwadraty ułożyć na blasze wyłożónej papierem do pieczenia. Kawałki
jabłek ułożyć w wachlarze, brzegi
ciastek posmarować roztrzepanym
jajkiem, posypać
cukrem.Piec w 200 st. C. przez 15 minut.Ostudzić na kratce.Smacznego!
Panowie od okien wymienili mi parapety, zalepili większość
dziwnych dziur, pochowali watę i gąbki, i muszę powiedzieć, że wygląda to teraz całkiem przyzwoicie (nie licząc kilku drobiazgów, z którymi będziemy musieli powalczyć sami). Mimo wszystko nie
mogę się doczekać, kiedy wreszcie skończą z dachem, żebym rano mogła spokojnie pospać, do, powiedzmy, ósmej... O ile w dni, kiedy muszę iść do pracy, wstawanie przed siódmą ma sporo zalet, o tyle w wolny poniedziałek już niekoniecznie... Bo ja jestem stworzenie spać lubiące bardzo, szczególnie ranem. Ale co tam! Do marca zleci...