Wykonanie
Ewa, kawoholiczka (jak sama o sobie
mówi; nie, żebym ja coś insynuowała), zorganizowała na swoim blogu
kawowe wyzwanie. Ha! Dla mnie to dopiero wyzwanie, bo
kawę pijam sporadycznie. U Karoliny:
kawę z pianą z jej nowego ekspresu z odpadającą rurką, przynajmniej dwie na jedno posiedzenie; u Mamuni:
rozpuszczalną kawkę z mleczkiem, czasem nawet z łyżeczką
cukru, choć przy moich ostatnich skłonnościach przy najbliższej wizycie raczej obejdzie się bez tego; u rodziców C., gdzie
kawa jest czarna i mocna, a gdy człowiek chyłkiem próbuje dolać do niej
mleko, wszyscy unoszą
brwi. W domu mamy ekspres przelewowy, który dumnie zajmuje miejsce na pralce (nie pytajcie; wchodzenie w szczegóły jest tu wyjątkowo nie na miejscu) i jest używany od święta - dosłownie. Z okazji urodzin, gdy mamy gości. Częściej gości raczej nie miewamy... (Trochę to smutne, a trochę ekscentryczne; skłaniam się ku temu drugiemu przymiotnikowi.)W każdym razie - punktem pierwszym wyzwania jest opowiedzenie o idealnym poranku z
kawą. Problem jest taki, że o poranku
kawy to ja nie pijam w szczególności... Opowiem więc o poranku wymarzonym, który, mam nadzieję, w końcu się wyśni.Letnia sobota (najlepszy dzień: wolny, z cudowną świadomością w tyle głowy, że jutro niedziela, i też wolne); otwieram oczy o
porze na tyle wczesnej, że C. jeszcze smacznie chrapie, ale na tyle późnej, że rosa w ogrodzie (
póki co - również wyśnionym) już zdążyła wyparować. Szybka wizyta w łazience, poświęcona na umycie zębów i opatulenie się szlafrokiem. Schodzę na dół moimi wymarzonymi schodami, prosto do kuchni.
Mielę kawę w moim czerwonym młynku (najchętniej tą z delikatną nutą
wanilii), niepewnie włączam ekspres, bo obsługa takich urządzeń zawsze napawa mnie lekkim niepokojem. Gdy ulubiony, czarny kubek wypełnia się aromatycznym płynem, wychodzę przed dom i siadam na mojej wymarzonej, bujanej ławce; białej, wyłożonej poduszkami w kwiaty i kropki (te już mam!). Szczelnie owijam się szlafrokiem i kontempluję ogród końca lata, popijając gorącą
kawę...Sami powiedzcie - czy nie brzmi to idealnie? I jeśli moje wszystkie marzenia się spełnią, kiedyś taki właśnie poranek przeżyję, z
kawą nawet - w końcu zasady są po to, żeby je łamać, prawda...?Dla tych, co
kawę pijają tylko do ciasta, mam ciasto. Na które w zasadzie może być już za późno, choć, jeśli lubicie zachowywać skarby lata, powinno się udać. Delikatny sernik na zimno, pełen
truskawek, użytych do dekoracji, do polewy i ukrytych w formie
galaretki, imitującej sernikowe
serce. Całość pachnie nie tylko tymi czerwonymi skarbami, ale również kwiatami czarnego bzu, z których
sokiem osłodziłam masę
serową.Ciasto wywołało szereg ochów i achów u koleżanki, do której je zabrałam. Przyznała mi się później, że późnym wieczorem zjadła jeszcze jeden kawałek, bo po prostu nie mogła się powstrzymać! A musicie wiedzieć, że
Kasia jest absolutnym wzorem człowieka zdrowo żyjącego - je zdrowo, ćwiczy, nawet oddycha chyba zdrowiej niż ja. Od niej to więc największy komplement.Sernik potrójnie
truskawkowy z bzowym aromatem
Składniki:(na tortownicę o średnicy 20 cm)
biszkopt:2
jajka75 g
cukru45 g
mąki pszennej20 g
mąki ziemniaczanejmasa serowa:400 g
serka kremowego400 g
serka skyr150 g
mascarpone200 ml
syropu z kwiatów czarnego bzu6 listków
żelatynymasa truskawkowa:450 g
truskawek2 łyżki
syropu z kwiatów czarnego bzu2 łyżki
żelatyny2 łyżki zimnej
wodybłyszcząca polewa truskawkowa:55 g
cukru35 g glukozy35 g
śmietany kremówki (38%)35 g
truskawek55 g
białej czekolady6 g
żelatyny w proszku15 ml zimnej
wodyodrobina
czerwonego barwnika spożywczego z żeludodatkowo:300 g
truskawekbezykwiaty czarnego bzu
Biszkopt:
Białka ubić na sztywno, następnie partiami dodawać
cukier, nie przerywając ubijania. Po jednym wbić
żółtka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Na końcu partiami dodawać przesiane
mąki, miksując na najniższych obrotach miksera.Dno formy wyłożyć papierem do pieczenia. Przelać ciasto do formy, wyrównać wierzch.Piec w 160 st. C. przez 20-25 minut, do suchego patyczka.Wystudzić w uchylonym piekarniku.
Truskawki na masę umyć, osuszyć, odszypułkować, a następnie zmiksować blenderem na gładką masę. Ewentualnie przetrzeć przez sitko.
Żelatynę na moczyć w zimnej wodzie.
Syrop podgrzać, rozpuścić w nim
żelatynę. Wymieszać z
truskawkami.Formę o średnicy 17 cm wyłożyć folią spożywczą. Wylać masę
truskawkową, schłodzić w lodówce, najlepiej przez noc.Ostudzony
biszkopt przełożyć do czystej formy, zamknąć brzegi. Przy brzegach ułożyć przekrojone na pół
truskawki bez szypułek, rozcięciem do brzegów formy.
Serki zmiksować na gładką masę. Podzielić na pół.3 listki
żelatyny namoczyć w zimnej wodzie, odcisnąć.100 ml
syropu podgrzać, rozpuścić w nim
żelatynę. Ostudzić, dodać do
serków, połączyć. Wylać na
biszkopt, wstawić do lodówki na 1-2 godziny do zastygnięcia.Po tym czasie na środek masy serowej wyłożyć stężałą masę
truskawkową.Pozostałą
żelatynę namoczyć w zimnej, wodzie, odcisnąć, rozpuścić w podgrzanym
syropie. Dodać do pozostałej masy serowej, połączyć. Wyłożyć na wierzch masy truskawkowej, wstawić do lodówki na 1-2 godziny do zastygnięcia.
Żelatynę zalać zimną
wodą,
czekoladę drobno posiekać.
Cukier, glukozę, kremówkę i zmiksowane na gładki mus
truskawki podgrzać, aż
cukier się rozpuści i powstanie gładka, jednolita masa. Dodać barwnik, wymieszać (kolor zblednie po dodaniu
czekolady, więc powinien być nieco intensywniejszy od oczekiwanego). Zdjąć z palnika, dodać
żelatynę, dokładnie wymieszać, aż do jej rozpuszczenia. Zalać mieszaniną
czekoladę, wymieszać. Ostudzić do temperatury 28 st. C.Schłodzony sernik polać z wierzchu ostudzoną polewą (28 st. C.), udekorować
truskawkami, bezikami i kwiatami czarnego bzu. Schłodzić w lodówce, aby polewa zastygła.Smacznego!
Ciasto bierze również udział w konkursie u Alicji, bo taki sernik zdecydowanie zasługuje na odpowiednią oprawę.