Wykonanie
W życiu nie robiłam pasztetu. Żadnego.Nie
powiem, że nie miałam ochoty, bo pasztet lubię, a nie jadam raczej kupnego, ale kojarzył mi się taki pasztet domowy z ogromem pracy i niepewnym
wynikiem.Ale od jakiegoś czasu pojawiła się myśl, że może jednak się przymierzę.Myśl ta dotyczyła pasztetu wegetariańskiego, bo taki na początek mojej
pasztetowej przygody mi się zamarzył. Tym bardziej, że w czasie mojej wizyty u Reni pasztetem wegetariańskim zostałam poczęstowana.W okolicach końcówki września przymiarka do pasztetu nabrała rumieńców. Przepis, a nawet dwa, które mi się spodobały, wydrukowałam i określiłam termin realizacji. Wszystkie składniki, do obu przepisów, miałam w domu. Już nic nie stało na przeszkodzie, żeby pierwszy pasztet powstał.I nie wiem jak się to stało, ale zamiast pasztetu wegetariańskiego jako pierwszy powstał pasztet zupełnie przeciwny, bo
wątróbkowy, w dodatku klecony ad hoc i na kolanie, a nie z pieczołowicie przygotowanego przepisu. No nie wiem, wiem tylko, że takiego pasztetu zachciało mi się nagle bardziej niż wegetariańskiego i zakupiwszy
wątróbkę od razu go zrobiłam.Ale tamte też będą, musowo.Argumentem przeciw
wątróbce jest często fakt, że jest ona
organem oczyszczającym. Tak, ale oczyszczanie nie oznacza gromadzenia.Składniki na foremkę 20x10:* 400 g
wątróbki drobiowej* 2
cebule* 4-5
pieczarek*
jabłko* łyżka
masła klarowanego*
sól,
pieprz,
majeranek,
papryka słodka i ostra,
czosnek niedźwiedzi* miałam dodać
jajko - zapomniałam!
Wątróbkę oczyściłam i usmażyłam na
maśle. Posypałam
przyprawami, odstawiłam na bok. Zeszkliłam pokrojone w kosteczkę
cebule, dodałam pokrojone
pieczarki, odparowałam, dorzuciłam kosteczki
jabłek i
przyprawy.
Wątróbkę wymieszałam z resztą i zmiksowałam, z tym, że nie za dobrze mi to wyszło, jak się okazało już po upieczeniu, ale na smak chyba nie wpłynęło.Masę przełożyłam do foremki, umieściłam w nagrzanym do temp. 180* C piekarniku i piekłam ok. 30 minut.Tutaj po przestudzeniu i wyjęciu z foremki, w świetle wieczornym:
A tutaj po nocy w lodówce, nieźle stężał, choć nie miał aż tak zwartej konsystencji, żeby kroił się w całkiem stabilne plastry. Może dodatek
jajka by coś zmienił, a może nie.
Powiem tak: pasztet bardzo się udał, mocny
wątróbkowy smak został złagodzony sporym dodatkiem
pieczarek i
jabłka, powinien zatem smakować nawet osobom, dla których
wątróbka nie jest najulubieńszym daniem;)U nas na pewno będzie częstym gościem:)
"Człowiek docenia uroki codziennego życia, kiedy budzi się z koszmarnego snu, albo kiedy po raz pierwszy wstaje z łóżka po chorobie. Dlaczego nie uświadomić sobie tego teraz?"William Lyon Phelps