Wykonanie
A zatem wracamy do normalności... specjalnie używam tu liczby mnogiej, bo o ile ja świetnie odnajduję się w tym, że w końcu nie
piję sama porannej
kawy, o tyle mój mąż zachowuje się tak, jakby po raz pierwszy poruszał się po naszym mieszkaniu... ciągle o coś pyta, twierdzi, że nie potrafi i takie tam... co
dziwne, zanim wyjechał na to swoje szkolenie doskonale wiedział gdzie znajduje się wszystko to, o co teraz pyta... a co ciekawsze - te rzeczy nie zmieniły miejsca przez ostatnie 5 lat... a może pytał, tylko ja uważałam to za całkiem normalne? chociaż pewnie bym pamiętała... w każdym razie wracamy - powoli, ale jednak do przodu...Praca, którą kończy się w okolicach godziny 17-tej jest bez wątpienia czynnikiem, który wpływa decydująco na dobór dania obiadowo - kolacyjnego... A najlepiej w tym wypadku sprawdzają się dania jednogarnkowe lub zapiekanki. Tę, którą proponuję Wam dzisiaj wymyśliłam sobie w tzw. międzyczasie, bo trzeba było coś zjeść, a czasu nie było. A ponieważ półki w lodówce dopiero czekały na na dostawę zapasów, to musiałam zadowolić się minimalna ilością produktów. I wyszło danie, które zniknęło jeszcze szybciej niż je robiłam. Myślę, że to najlepsza rekomendacja :-)SKŁADNIKI200 g
pieczarek200 ml
śmietanki 30%100 g
startego sera żółtego1 łyżka
masła klarowanego2 - 3 łyżki
sera grana padano200 g
makaronu (waga suchego)
sól,
pieprzMakaron gotujemy w lekko posolonej wodzie na półtwardo - to bardzo ważne, bo jeśli będzie zbyt miękki zapiekanka stanie się zwyczajnym błotkiem ;-)
Pieczarki myjemy, usuwamy ogonki, a kapelusze kroimy na ćwiartki lub połówki (w zależności od wielkości). Na patelni rozgrzewamy
masło, wrzucamy
pieczarki i obsmażamy, a następnie wlewamy
śmietankę, dodajemy
sól,
pieprz i smażymy przez chwilę aż sos lekko (!) zgęstnieje. Następnie całość wlewamy do gorącego
makaronu, wsypujemy
ser żółty i bardzo dokładnie mieszamy. Przekładamy do naczynia do zapiekania i posypujemy
serem grana padano. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni i pieczemy w tej temperaturze przez 10 minut.