ßßß
Nie zastanawiając się minuty, przewiesiłam torebkę przez szyje i wpadłam w krzaki na prawdziwą ucztę bogów. Matko!Jakie to było pyszne! Żaden smak nie może się równać do tego cudnego smaku z dzieciństwa. Juz prawie zabierałam się za obrabianie następnego krzaka, kiedy zauważyłam, ze w zaparkowanym samochodzie siedziała sobie kobieta z gazeta w dłoniach i przypatruje mi się ze zadziwieniem. Powiedziałam przypatruje? Złe słowo! Kobieta z pół otwarta buzią i lekko wybałuszonymi oczyma gapiła się na mnie przerażona. Ja jako bardzo kontaktowa osoba i zawsze chętna do dzielenia się z innymi chciałam zadziwionej pani wytłumaczyć, że jeżyny są pyszne, zdrowe i smaczniejsze niz te ze sklepu. Może jakbyśmy się lepiej poznały to powiedziałabym jej, że w lesie mozna zbierać pyszne grzyby i wcale nie sa trujące, może poopowiadałabym jej jeszcze o jagodach i malinach, gdyby dała mi tylko szanse. Wylazłam z krzaków z garścią czarnych kulek i skierowałam uśmiech w jej stronę , jednocześnie dając jej znak zeby opuściła szybę w aucie.
Kobieta w odpowiedzi na moją zaczepkę wzrokową jeszcze bardziej rozdziabiła buzie,szybko zasłoniła się gazetą i usłyszałam tylko odgłos blokowanych drzwi. Pewnie gdyby nie to , ze sparaliżował ja strach to ruszyła by z piskiem opon i pognała w siną dal. A ja przecież chciałam tylko poczęstować ją jeżynkami.Straciłam apetyty i z opuszczoną głową podreptałam do pracy. Bałam się, ze jak zostanę minute dłużej to owa, sparaliżowana strachem pani, zadzwoni na policje i powie, że widzi jakąś wariatkę, która w środku osiedla wyjada krzaki:)Przecież są u nas w sklepach jeżyny, maliny czy też jagody. Sprzedawane w plastikowych pudełkach wypolerowane na połysk, prosto z Nowej Zelandii.
Kupują Szkoci dżemy z jeżyn, świeczki o zapachu jagód czy ciasto o smaku malinowym, nie mają problemu z rozpoznaniem ich na sklepowych półkach, ale w przyrodzie nie potrafią ich zidentyfikować, jak to jest? Tyle dobrego się marnuje!Wiec moi Drodzy, łapcie wiaderka w dlonie i przybywajcie do Szkocji na sezon jeżynowy. U nas ci tego dostatek:)Cały dzień śmiałam się sama do siebie w pracy, próbowałam to wytłumaczyć jakoś kolegom, ale odpuściłam - nie miałam ochoty po raz drugi w ciągu jednego dnia robić za wariatkę:)Sznupek wysłuchał mojej opowieści, uśmiał się jak wypatroszona norka i zapytał:- mamy w domu kankę ?