ßßß Cookit - przepis na Z brudnopisu emigranta, czyli idziemy na jeżyny

Z brudnopisu emigranta, czyli idziemy na jeżyny

nazwa

Wykonanie

Wspominałam ostatnio różne wpadki i potknięcia na mojej drodze życiowej - nieporadnego emigranta. Myślałam, ze nic nowego juz mnie się przytrafić nie może, ale jednak!
Szłam sobie dzisiaj do pracy, pogoda cudna, słonko świeci, wietrzyk wieje, ptaszki śpiewają. Wybrałam jak zwykle moje skróty, które są dwa razy dłuższe niż trasa główna, ale o ile ciekawsza. No, ale nie zbaczajmy z tematu. Mijam osiedlowe uliczki i co widzę? Na starym popsutym ogrodzeniu starej opuszczonej cegielni zagościły dorodne krzaki jeżyn. Czarne jak węgiel, soczyste i słodkie! Nie tam jakiś jeden krzaczek czy tez dwa, cała rodzina krzaków na wyciągnięcie ręki, z jednej i drugiej strony drogi.
Nie zastanawiając się minuty, przewiesiłam torebkę przez szyje i wpadłam w krzaki na prawdziwą ucztę bogów. Matko!Jakie to było pyszne! Żaden smak nie może się równać do tego cudnego smaku z dzieciństwa. Juz prawie zabierałam się za obrabianie następnego krzaka, kiedy zauważyłam, ze w zaparkowanym samochodzie siedziała sobie kobieta z gazeta w dłoniach i przypatruje mi się ze zadziwieniem. Powiedziałam przypatruje? Złe słowo! Kobieta z pół otwarta buzią i lekko wybałuszonymi oczyma gapiła się na mnie przerażona. Ja jako bardzo kontaktowa osoba i zawsze chętna do dzielenia się z innymi chciałam zadziwionej pani wytłumaczyć, że jeżyny są pyszne, zdrowe i smaczniejsze niz te ze sklepu. Może jakbyśmy się lepiej poznały to powiedziałabym jej, że w lesie mozna zbierać pyszne grzyby i wcale nie sa trujące, może poopowiadałabym jej jeszcze o jagodach i malinach, gdyby dała mi tylko szanse. Wylazłam z krzaków z garścią czarnych kulek i skierowałam uśmiech w jej stronę , jednocześnie dając jej znak zeby opuściła szybę w aucie.
Kobieta w odpowiedzi na moją zaczepkę wzrokową jeszcze bardziej rozdziabiła buzie,szybko zasłoniła się gazetą i usłyszałam tylko odgłos blokowanych drzwi. Pewnie gdyby nie to , ze sparaliżował ja strach to ruszyła by z piskiem opon i pognała w siną dal. A ja przecież chciałam tylko poczęstować ją jeżynkami.
Straciłam apetyty i z opuszczoną głową podreptałam do pracy. Bałam się, ze jak zostanę minute dłużej to owa, sparaliżowana strachem pani, zadzwoni na policje i powie, że widzi jakąś wariatkę, która w środku osiedla wyjada krzaki:)
Przecież są u nas w sklepach jeżyny, maliny czy też jagody. Sprzedawane w plastikowych pudełkach wypolerowane na połysk, prosto z Nowej Zelandii.
Kupują Szkoci dżemy z jeżyn, świeczki o zapachu jagód czy ciasto o smaku malinowym, nie mają problemu z rozpoznaniem ich na sklepowych półkach, ale w przyrodzie nie potrafią ich zidentyfikować, jak to jest? Tyle dobrego się marnuje!
Wiec moi Drodzy, łapcie wiaderka w dlonie i przybywajcie do Szkocji na sezon jeżynowy. U nas ci tego dostatek:)
Cały dzień śmiałam się sama do siebie w pracy, próbowałam to wytłumaczyć jakoś kolegom, ale odpuściłam - nie miałam ochoty po raz drugi w ciągu jednego dnia robić za wariatkę:)
Sznupek wysłuchał mojej opowieści, uśmiał się jak wypatroszona norka i zapytał:
- mamy w domu kankę ?
Źródło:http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.com/2012/08/z-brudnopisu-emigranta-czyli-idziemy-na.html