Wykonanie
Ostatnio podczas rozmowy ze znajomymi wypłynął temat tych klusek. Jak, gdzie, kto je nazywa. Najfajniejsza nazwa to chyba 'pampuchy'. Nie pamiętam z którego regionu Polski to było, ale jest zabawna. Druga ciekawa opcja to 'parzaki' (jeśli dobrze pamiętam, okolice Mielca?). A Wy jak je nazywacie? Bo u mnie są to najzwyczajniejsze w świecie 'kluski na parze'. Mało oryginalne, ale co poradzić...Ostatnio znowu naszła mnie na nie ochota. A, że wtedy (niestety aktualnie się kończy) był środek sezonu
truskawkowego - wybór 'oprawy' oczywisty.Szkoda, że
truskawki się powoli kończą... Co prawda mam jeszcze do wykorzystania kilka przepisów z nimi (mimo zastoju w publikowaniu postów - w miarę możliwości starałam się gotować), ale trochę to poniewczasie :( No ale nic, zawsze można użyć mrożonych ;)Kupiłam ostatnio książkę kucharską (niby z kuchnią polską, ale nie powiedziałabym, że się do niej ogranicza) i mam zamiar przez wakacje zrealizować większość przepisów, mam nadzieję, że mi się uda :)Przepis- kluski
drożdzowe (u mnie - z Lidla, w innych sklepach też je widziałam, ale za jakość nie poręczę),-
truskawki (u mnie - dużo, bardzo dużo
truskawek),-
cukier,-
mięta do ozdoby :)
Truskawki kroimy i mieszamy z
cukrem. Kluski przygotowujemy na parze (testowałam nowy domowy nabytek - garnek do gotowania na parze, fajna sprawa), zgodnie z instrukcją (czyli - niech będą miękkie ;D). Wykładamy na nie
truskawki i jemy! :)
Smacznego!