Wykonanie
Ostatnio pochłonęła mnie bez reszty pewna książkowa historia. Renia "Gołąbkowa" podrzuciła mi do czytania pierwszy tom powieści Pauliny Simons "Jeździec Miedziany", z rekomendacją, że jak się zacznie czytać to nie można skończyć. Książka naprawdę wciąga i urzeka nie tylko ekscytującą historią miłosną głównych bohaterów ale przede wszystkim bogato rozbudowanym tłem historycznym. Akcja pierwszego tomu rozpoczyna się tuż przed wybuchem Drugiej Wojny Światowej w Leningradzie który po wybuchu wojny, oblężony przez Niemców, niszczony bombardowaniami i wreszcie złamany głodem i zimnem staje się świadkiem wielkiej i szaleńczej miłości. Zaczytałam się totalnie w pierwszym tomie a
potem w dwóch kolejnych, które opowiadają historię życia Tatiany i Aleksandra.Kiedy jakaś książka mnie zauroczy, zaczynam żyć jak gdyby w dwóch światach. Przez kilka tygodni byłam trochę nieobecna duchem i rozkojarzona, bo moje myśli uciekały do pary głównych bohaterów i ich zmagań najpierw z wojną a
potem z budowaniem życia po jej zakończeniu. Bardzo bliska, swoją emocjonalnością i przywiązaniem do rodziny, a jednocześnie siłą ducha i niezłomnych charakterem, stała się główna bohaterka, Tatiana. Ogromne wrażenie wywarł na mnie opis oblężonego i złamanego głodem Leningradu. Zapewne każdy z Was słyszał o tym że w czasie wojny brakowało jedzenia ale chyba dziś, w dobie półek uginających się pod ciężarem jedzenia, nie myślimy o tym że ludzie mogli jeść
chleb upieczony z trocin i byli w stanie zabić aby napełnić żołądek kromką właśnie takiego
chleba. Zdałam sobie sprawę, że po każdej stronie barykady cierpieli zwykli ludzie. Wszyscy, niezależnie od narodowości ścierali się ze śmiercią i głodem. Główna bohaterka przeżyła wielki głód w oblężonym Leningradzie i przez całe swoje dalsze życie, wspominając słowa wypowiadanej w czasie wojny modlitwy "...
chleba powszedniego racz nam dać
Panie", piecze
chleb dla swojej rodziny. Wątek pieczenia
chleba bardzo zapadł mi w pamięć i Tatiana stała mi się jeszcze bliższa, bo dla niej podobnie jak dla mnie, upieczenie
chleba dla najbliższych było równoznaczne z powiedzeniem Kocham Was, zawsze
będę o Was dbać i walczyć wtedy kiedy będzie trzeba.Ostatnio pomyślałam, że mam na półce w szafce pewnie ze dwadzieścia rodzajów
mąki. Od zwykłej pszennej przez, razową i różne typy żytniej aż po wymyślne
mąki takie jak owsiana ryżowa czy gryczana. Lubię też dodawać do
chlebów różnych dodatków:
siemienia lnianego, dyni,
słonecznika,
płatków owsianych, a nawet
suszonych pomidorów. Zainspirowana Tatianą postanowiłam upiec
chleb jak najbardziej prosty w ilości składników i sposobie wykonania. Połączyłam więc jedynie zwykłą
mąkę pszenną z odrobiną
mąki żytniej
wodą oraz zakwasem żytnim. Mój Michał powiedział, że jest to jeden z lepszych jakie wyszły z pod mojej ręki. Przekonałam się że najlepszą recepturą na
chleb jest prostota składników, odrobina cierpliwości i ogrom miłości ( nie tylko do pieczenia ale przede wszystkim do tych dla których pieczemy). Przepis jest prosty:100ml zakwasu żytniego, odrobina
wody i ok 100g
mąki pszennej typ 550 z tych składników powstanie zaczyn300 ml
wody450g
mąki pszennej typ 550 w trakcie wyrabiania ciasta może się okazać, że trzeba dosypać trochę więcej aby ciasto było elastyczne150g
mąki żytniej "pytlowej" typ 7203/4 łyżki
soli1 łyżka
cukru1 łyżka
oleju rzepakowego
Przygotowanie
chleba zajęło mi właściwie dobę ale nie zrażajcie się bo przez ten czas nie trzeba robić zbyt wiele. Rano zrobiłam zaczyn czyli wymieszałam zakwas z odrobiną
wody w temperaturze pokojowej i
mąką pszenną, tak aby powstało gęste gładkie ciasto. Przykryłam ściereczką i odstawiłam w ciepłe dalekie od przeciągów miejsce, na dwanaście godzin. Zaczyn sobie pięknie wyrósł i wieczorem zrobiłam z niego ciasto. Dodałam resztę składników i wyrobiłam na gładkie elastyczne ciasto, które bez problemów dało się formować i ładnie odchodziło od rąk. Po około 10 minutach wyrabiania ciasto było gotowe więc uformowałam je i przełożyłam na blachę. Przykryłam ściereczką i zostawiłam na noc koło kaloryfera. Rano miałam gotowy do upieczenia pięknie wyrośnięty
chleb. Piekarnik jak zawsze nastawiłam na 200 stopni Celsjusza i piekłam
chleb około godziny(czas pieczenia zależy od tego jak pracuje Wasz piekarnik) z włożoną na dół piekarnika miseczką z
wodą. Po wyjęciu posmarowałam
chleb pędzlem maczanym w zimnej przegotowanej wodzie.
Chleb wyszedł naprawdę pyszny z delikatną chrupiącą skórką i bardzo miękkim lekko wilgotnym wnętrzem. Nie wiem, czy akurat taki piekła bohaterka "Jeźdźca Miedzianego" ale to właśnie jej dedykuję ten wypiek a Wam polecam nie tylko wypróbowanie przepisu ale także lekturę książki.:)