Wykonanie
Kocham
suszone daktyle. Jest to jeden z moich produktów awaryjnych, gdy nie mam pod ręką żadnego domowego ciasta, a nachodzi mnie nieodparta ochota na coś słodkiego. Dzięki bezglutenowej diecie zdarza mi się to znacznie rzadziej niż w przeszłości, ale chwile słabości czasem się pojawiają. Sklepowe półki obfitują we wszystko czego nie
mogę - bo znajdź tu słodki produkt, nie zawierający pszenicy,
kakao i
orzechów. Jest ciężko, naprawdę. W takich sytuacjach wolę zjeść 2-3 bardzo słodkie
suszone daktyle niż kupić małą paczkę bezglutenowych
ciasteczek bez
czekolady za 8-9 zł (nie
będę się rozwodziła teraz na temat składu takich
ciasteczek, bo lista jest często dwa
razy dłuższa niż ta w normalnych słodyczach, co na pewno nie jestem dobrym "objawem".)Nie sądziłam jednak, że
daktyle mogą
mieć tak ciekawe zastosowanie w kuchni! Szperając po blogach, głównie tych bezglutenowych i wegańskich, kilkakrotnie znalazłam przepis na niepieczony spód do tarty, którego podstawowym składnikiem były właśnie
daktyle. Ich rolą miało być mocne zlepienie zmielonych
migdałów. Pomysłowość tych przepisów tak mi się spodobała, że postawiłam sobie za punkt honoru zrobienie takiego ciasta, ale... przecież w przepisie były też
migdały, które na czas oczyszczania mojej skóry też postanowiłam wykluczyć z diety. Zaczęłam więc poszukiwania dalej, mając nadzieję, że któraś z
polskich lub zagranicznych blogerek wykorzystała inny składnik niż
migdały. I tak, znalazłam:
nerkowce,
orzechy włoskie, itp.
Orzechy,
orzechy,
orzechy. Pomyślałam: no to klops. Ciasta nie będzie.
I wtedy mnie naszło - cechą wspólną
orzechów, są tłuszcze, które przy dłuższym mieleniu wydzielają się na zewnątrz. Tak przecież można zrobić domowe
masła orzechowe, które naturalnie się kleją! Niecały rok temu zrobiłam w domu swoje pierwsze
masło słonecznikowe, ponieważ
słonecznik też ma w sobie bardzo dużo tłuszczy.Potwierdzeniaswojej tezy na
słonecznikowy spód z
daktylami nie znalazłam w internecie (może źle szukałam, jeśli tak, to proszę o podesłanie linka! Chętnie zobaczę!), ale to chyba nie problem. Uczę się już sama eksperymentować i
daje mi to ogromną radość :)Jako krem wykorzystałam na razie po prostu
budyń, ale mam już pomysł na coś ciekawszego i na pewno pojawi się kolejna odsłona tego ciasta!Ciasto jest: bez glutenu, bez alergenów w postaci
orzechów, bez
kakao i bez
mleka krowiego . Czyli gratka dla bezglutenowców, alergików i wegan. W dodatku, jest bez
cukru i zawiera tylko naturalne tłuszcze, więc z całą pewnością jest dozwolone dla sportowców i osób trzymających dietę! Jeżeli z ust chłopaka, jedzącego wszystko, usłyszałam: bardzo dobre to twoje ciasto, to ochoczo wrzucam przepis do
sieci!
Czego potrzebujesz?Spód- 1 i 3/4 szklanki
ziaren słonecznika- 10
daktyli- 3 łyżeczki wiórek
kokosowych- szczypta
soliKrem- 1 paczka budyniu śmietanowego/waniliowego bez
cukru (bezglutenowego)- 400 ml
mleka roślinnego (u mnie
ryżowe)- 3 łyżeczki karobu- 1
nektarynka- 1 i 1/2 - 2 łyżeczki
steviiSpód:
Daktyle zalewamy gorącą
wodą na ok. 30 minut.W tym czasie
ziarna słonecznika wrzucamy do pojemnika blendera i blendujemy ok. minutę na wysokich obrotach.
Słonecznik nie musi być zmielony na
mąkę, raczej na malutkie ziarenka.Dwie łyżki tak zmielonego
słonecznika odsypujemy do szklanki (
potem wykorzystamy do posypki.)
Po odpowiednim czasie odsączamy
daktyle i dorzucamy do
słonecznika wraz z trzema łyżeczkami wiórek
kokosowych i szczyptą
soli. Całość blendujemy na najwyższych obrotach. Co jakiś czas zdejmujemy pokrywkę blendera i odklejamy ziarna od ścianek pojemnika. Jeżeli konsystencja wydaje się zbyt sucha, dolewamy łyżkę
wody.Konsystencja musi być gęsta.
Słonecznik zacznie w pewnym momencie wydzielać tłuszcz, który będzie wiązał się z
daktylami, tworząc jednolitą, tłustą, ciemną masę (patrz wyżej.)
Tak utworzoną masę przekładamy do wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy. Rozprowadzamy ciasto (ugniatając) na dnie, tworząc ok. 1-2 centymetrowe brzegi. Ciasto wkładamy do lodówki na 30-40 minut.
Budyń:400 ml
mleka wlewamy do garnuszka - odlewamy pół szklanki. W garnku gotujemy
mleko, w tym czasie mieszając
mleko w szklance z
budyniem. Dodajemy do mieszanki dwie łyżeczki
stevii i 3 łyżeczki karobu, dokładnie mieszając.Gdy
mleko będzie się już gotować, dolewamy powstałą mieszankę. Mieszamy do zagotowania i zdejmujemy z ognia -
budyń powinien wyjść bardziej gęsty niż zwykle (użyliśmy mniej
mleka.)
Chwilę studzimy i przekładamy na wcześniej przygotowany spód, równomiernie rozprowadzając.Na wierzch układamy pokrojoną w paseczki
nektarynkę i posypujemy wcześniej zmiksowanym
słonecznikiem.Wstawiamy do chłodnego miejsca na około godzinę.Kroimy bardzo delikatnie, pamiętając, że to jednak nie jest pieczone ciasto.Smakuje... sami spróbujcie! :)
p.s. Blogger zjadł mi część tekstu i dopiero to uzupełniłam - przepraszam za problem :)