Wykonanie
Cztery miesiące temu wróciłem z wyprawy życia. Byłem w Peru. Pomysł na wyprawę wpadł mi do głowy chyba tak samo jak Forrestowi Gumpowi zachciało się biegać – po prostu. Rozpoczęło się planowanie a po dwóch miesiącach ruszyłem. Zapraszam Was do relacji, jakie regularnie wrzucałem na facebooka podczas pobytu w Peru.DZIEŃ 1.„Po 3 godzinach lotu do Madrytu, 2 godzinach czekania w Madrycie, 12 godzinach lotu do Limy, godzinie czekania w Limie i następnej godzinie lotu do Cusco wkońcu dotarliśmy. Poza centrum miasto wygląda jak jeden wielki slums. Strzecha, blacha falista i butelki to w zasadzie główny surowiec z którego buduje się domy a większość samochodów to wspaniałe Daewoo
Tico i wszechobecne VW Beetle.Centrum czyli Plaza del Armas to już inna bajka, potężna katedra, niezliczona ilość kafejek i wszechobecna la Policia nosząca
moro, z tarczami niczym zomowcy. Na początku czułem mega chorobę wysokościową, głowa i zatoki pulsowały razem z
sercem, całe szczęście w kieszeni miałem angielski lek-cud na wszystko – paracetamol, nawet pomógł. Mimo mini problemów z naszym bagażem na początku,
bólu głowy, hotelu w slumsowej części miasta , pierwszy dzień w Peru można zaliczyć do udanych. Jutro jedziemy do Ollontaytombo a
potem Aguas Calientes, skąd już bardzo blisko do Macchu Picchu. Piątka.”DZIEŃ 2.„Piszę ten tekst drugi raz i jeśli fb znów go odrzuci bez zapisania kopii, to koniec z relacjami ;fDzień zaczęliśmy od wymeldowaniu się z hotelu i pieszej wycieczki do Pavitos Bus Station, skąd mieliśmy ruszyć do Ollantaytombo, jednak po 5 minutowym spacerze i po ujrzeniu kilku autobusów w Cusco, przepełnionych malutkimi ludzikami przewożącymi kosze pełne
cebuli i
jajek, zdecydowaliśmy że lepiej będzie złapać taxi. Po kilku bezskutecznych machnięciach, wstąpiliśmy do pierwszego po drodze hotelu, w którym pani recepcjonistka okazała się na tyle miła(Latynosi są ultra gościnni, czasami aż za bardzo), żeby zamówić dla nas taxi.Naszym kierowcą został Francisco, 45 letni tata czwórki dzieci, zbierający na nowy samochód – więcej mój migowy hiszpański nie ogarnął. 70 kilometrów taksówką, kosztowało nas 75 sol, czyli jakieś 20-30 dolarów, naprawdę nieźle. Galon benzyny (galon !) kosztuje w Peru
między 12 a 15 sol , czyli 3.5 – 5 dolarów, śmiech na sali w porównaniu do europejskich cen.Po dotarciu do Ollantaytombo, gdy próbowałem zapłacić za
piwo okazało się, że moje
konto jest zablokowane. Po 2 godzinach bezskutecznych prób (komórka, skype, livechat, komórka przypadkowego turysty) znalazłem w końcu call centre z którego udało mi się skontaktować z bankiem i bez szumów, skrzeków i odgłosów modemu (?) zdołałem odblokować kartę ( i tak to moja
wina i jakim prawem ja w ogóle do nich dzwonię i jeszcze krzyczę ;f) .Lokomotywa Peru Rail postanowiła zgotować nam kolejną dziś już niespodziankę – okazało się że limit bagażu na pasażera to max 5 kilo. Po spojrzeniu na bilet, okazało się że faktycznie informacja o limicie jest, małym druczkiem nie doczytałem, moja
wina. Po przelożeniu kilku rzeczy z dużego plecaka do małego, zostawiliśmy resztę bagażu w przechowalni, odbierzemy go jutro w drodze powrotnej do Cusco.Podróż koleją Peru Rail przypomina mi trochę bajki i westerny z dzieciństwa,
mosty na drewnianych stelażach, głębokie doliny, kręta jak jelita Foremniak
droga i mega wysokie góry, Andy są potężne –
serio serio.Po dotarciu na miejsce, zameldowaliśmy się w hotelu, a teraz popijając
piwo czekamy na jutro – wielki dzień. Wspinamy się 10 km żeby zobaczyć Macchu Picchu, jeden z cudów świata. No to do jutra, wysoka piątka.”