Wykonanie
Zacznę od tego, że od kilku dni jestem niezmiernie szczęśliwą posiadaczką dwóch książek Nigelli "Feast" i "How to be a domestic goddess" :-). Na pierwszy ogień poszły więc
krówki (z drugiej książki). I ... wielka klapa. Niestety
krówek Nigelli (fudge), nie polecam. To tak jakby Anglicy nie
mieli pojęcia, jak one smakują (sam
cukier między zębami), a przecież
jadłam ich kupne fudge i były nawet, nawet. No i Nigella się nie popisała. A ponieważ po tym podejściu została mi otwarta puszka
mleka skondensowanego, zrobiłam z przepisu Bakerlady, zastępując słodką i tłustą
śmietankę tym własnie
mlekiem. I ... bingo! Wyszły takie jakie wyjść miały - ciągutki, mordoklejki, może bardziej jak toffi?, bo bez kruchej otoczki z zewnątrz ... no, wiecie, o czym piszę ;). Dlatego jeśli
krówki, to tylko z przepisu Bakerlady, którą cytuję.Składniki na około 25
cukierków:300 ml
mleka skondensowanego z puszki, nie słodzonego (może być kremówka)3/4 szklanki
cukru1/3 kostki
masła1 łyżeczka ekstraktu z
waniliiWszystkie składniki doprowadzić do wrzenia w garnku z grubym dnem cały czas mieszając. Gdy masa będzie beżowa, gęsta i wykaże tendencje do przypalania się (u mnie zeszło około 15 minut), zdjąć garnek z ognia i ucierać masę kilka minut. Wyraźnie gęstą masę wylać do malutkiej keksówki/naczynia wyłożonego folią aluminiową (by było ją łatwiej później wyjąć). Schłodzić. Wyjąć i pokroić wg uznania. Podobno, im dłużej
krówki gotowane, a później ucierane tym bardziej kruche (nie sprawdziłam).Smacznego :)