ßßß Cookit - przepis na Co robię w szkole? Czyli o zajęciach w szkole cukierniczej

Co robię w szkole? Czyli o zajęciach w szkole cukierniczej

nazwa

Wykonanie

Pogoda zachęca tylko do jednego - spania. Nawet czytanie (a aktualnie pochłaniam Starcie królów, czyli drugą część słynnej serii Georga Martina) mnie nuży, a siedzenie przed komputerem i nie zamykanie przy tym oczu wymaga wręcz nadludzkich zdolności...
Dzisiaj więc będzie mało pisania, za to więcej niż zazwyczaj zdjęć (robionych telefonem, na szybko; bez cudów, ale mam nadzieję, że widać, o co chodzi).
Chcę Wam pokazać, czym zajmuję się w szkole. To oczywiście tylko mała część, za to ta, która mnie interesuje najbardziej - ciasta i dekoracje. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się zdobyć dyplom cukiernika, a któregoś dnia może nawet otworzyć moją malutką kawiarenkę... Ach, te marzenia! Póki co, wróćmy na ziemię.
Klasyczny tort Othello, czyli ciasto, które można dostać w każdej duńskiej cukierni i w większości piekarni. Biszkopt, kruche ciasto, warstwa dżemu malinowego, odrobina bitej śmietany i krem cukierniczy. Na wierzchu glazura kakaowa, boki obłożone marcepanem. Całość udekorowana bitą śmietaną i połówkami winogron w tym przypadku, ale akurat tutaj panuje duża dowolność. W cukierni, w której byłam na praktykach, do dekoracji używałam ananasów z puszki, a ciasto kruche było zastąpione pokruszonymi ciasteczkami amaretti. Bitej śmietany w środku nie było w ogóle.
To moje pierwsze ciasto, które przygotowałam w szkole. Dostałam za nie 10 (najwyższa ocena to 12), bo środek nie był na środku... Cóż, następnym razem się poprawię. Na szczęście w cukierni, gdy trzeba ich wykonać setkę, nikt z linijką nie biega i nie sprawdza, gdzie ten środek właściwie jest...
Tutaj nasze pierwsze zajęcia z czekoladą. W końcu miałam okazję zatemperować ją na marmurowym blacie, o czym od dawna marzyłam. I to całe 5 kilo! Ależ frajda.
Z papieru do pieczenia robi się rożek, wypełnia czekoladą, odcina końcówkę i rysuje wzroki na papierze. Gdy wyschną, odwraca się je na drugą stronę i rysuje czekoladą po kształtach, żeby z obu stron był wypukłe. Żeby motylek latał, rysuje się go na złożonym na pół papierze i w takiej formie wysycha. Na końcu wszystko sklejamy płynną czekoladą - delikatnie, żeby nic się nie pokruszyło.
Zabawa jest przednia, ale też nie tak łatwa, jak może się wydawać... Żeby wszystko wyszło doskonale, potrzeba wielu godzin ćwiczeń (wszystko przede mną!). Jak na pierwszy raz, muszę przyznać, byłam z siebie bardzo zadowolona.
Tutaj małe ciasteczka, tak zwane servietringer, czyli obręcze do serwetek . Dwa krążki biszkoptu przełożone dżemem malinowym, na to krem cukierniczy. Całość obłożona marcepanem, na wierzchu dekoracja z bitej śmietany, czekolady i owoców.
To gęsie piersi, czyli gåsebryst . My robiliśmy je na cieście francuskim, z dżemem malinowym i kremem cukierniczym. Całość obłożona marcepanem, udekorowana bitą śmietaną i czekoladą.
Te dwa ciasta robiliśmy jednego dnia, następnie sprzedawaliśmy - znikały błyskawicznie! I choć nie były idealne, to i tak wyglądały bardzo efektownie.
W tym samym tygodniu przygotowywaliśmy też nasze tarty wielkanocne. Jednego dnia lepiliśmy ozdoby z marcepanu, następnego piekliśmy ciasta, a na samym końcu składaliśmy wszystko w całość. Efekty widać na zdjęciu poniżej - moje różyczki zrobiły furorę.
A tutaj kransekage, czyli tradycyjny wypiek urodzinowy, a także noworoczny. Z marcepanowego ciasta przygotowuje się pierścienie, piecze, następnie dekoruje glazurą z cukru pudru i pasteryzowanych białek. Wszystko sklejamy i dekorujemy czekoladą. Na Nowy Rok na szczycie przykleja się pierścień z czekoladową tarczą zegara zamiast kuleczki.
Za to ciasto zebrałam mnóstwo pochwał (choć latający motylek się połamał, i musiałam zastąpić go płaskim); Karina zabrała je nawet do pokoju nauczycielskiego, żeby pokazać innym nauczycielom. Po czym złożyła mi propozycję nie do odrzucenia - powiedziała, że razem z moim nauczycielem prowadzącym i szefem działu pomogą mi znaleźć miejsce praktyk, bo powinnam trafić do naprawdę dobrej cukierni, żeby się rozwijać. Stałam tam czerwona jak burak i tylko kiwałam głową, a w środku serce wywijało mi koziołki. Nie jest łatwo znaleźć praktyki w cukierni, a jeśli zostanę polecona... Cóż, wszystko wygląda o wiele jaśniej, niż na początku.
I ostatnie już zdjęcia. Drewniane ciasto, które przygotowałam dzisiaj. Najpierw przez półtorej godziny rysowaliśmy szlaczki na papierze (dostałam nawet różową kredkę!). Później dostaliśmy drewniane koła, na których najpierw ćwiczyliśmy rysowanie glazurą, a później obkładaliśmy je marcepanem i dekorowaliśmy. Ogromnie mi się ta zabawa podobała i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy takie robić. Ole pokiwał głową z zadowoleniem (u niego to komplement), więc jestem szczerze zachwycona, choć widzę, gdzie mogłabym się poprawić (następnym razem).
Tak właśnie wyglądają zajęcia w mojej szkole. Dla niezainteresowanych tematem z pewnością nudne; dla mnie - ogromna frajda! Szczególnie, że wszystko wychodzi mi coraz lepiej... Teraz muszę skupić się na znalezieniu praktyk - do końca czerwca, wbrew pozorom, wcale nie zostało aż tak dużo czasu...
Źródło:http://razadobrze.blogspot.com/2015/04/co-robie-w-szkole-czyli-o-zajeciach-w.html