Wykonanie
Wróciłam (to chyba też plusy bliskiego towarzystwa gór).Jak było?Bardzo, bardzo intensywnie.Choć nie byłam wyspana, dziwnym trafem nie czułam się zmęczona. Cóż, to chyba zasługa klimatu i miejsca. Na początku trzeba było zajść do ulubionej kawiarni. Ja wybrałam
lody z musem
malinowym, a mama kawałek
tortu tak słodkiego, że nawet ona, okazjonalna miłośniczka deserów, nie była w stanie sobie z nim poradzić. Po deserze - główny cel wyjazdu, czyli wjazd wyciągiem na Szrenicę. Kiedy po raz ostatni nim jechałam, pogoda nie dopisywała, a ja się bałam. Tym razem było zupełnie inaczej. Bardzo mile
będę wspominać całe to popołudnie. Dobrze było się odstresować, poczuć górskie powietrze i koniec końców zajść do ulubionego sklepu muzycznego, z właścicielem którego znam się dobrze od lat. Zrobiłam wiele zdjęć, które na pewno trafią do albumu, o ile kiedyś taki założę.Dzisiaj? Odpoczynek. Tak się też złożyło, że i kolejna setka śniadań za mną. Miła chwila.Too late to die young zamieniło się w Too late to fall out of cableway . Na szczęście. ;)
Poszłam spać niemal od razu po przyjechaniu do domu.Kluski się studzą.No to odpoczywam.
leniwe kluski
bananowe na
mlekubanana dumplings with milk