Wykonanie
Kilka miesięcy temu dostałam od Marty (Kobieta z Książką) w prezencie termoaktywne
serum wyszczuplające
marki Eveline. Lubię tego typu produkty, bo choć wszyscy wiemy, że nie wyszczuplą, ani nie pozbawią nas cellulitu to uważam, że całkiem fajnie poprawiają jędrność skóry.Natomiast nigdy wcześniej nie miałam
serum rozgrzewającego i trochę się tego bałam, bo np. produkty chłodzące zupełnie nie przypadły mi do gustu. W miesiącach letnich ten efekt rozgrzewający rzeczywiście mi przeszkadzał i miałam wrażenie, że palą mi się nogi, ale teraz gdy jest zima bardzo podoba mi się to działanie. Zauważyłam jednak, że rozgrzewanie nie jest przy każdej aplikacji takie samo, raz jest mocniejsze raz słabsze. Nie wiem z czego to wynika, czy zależy od grubości warstwy jaką nakładam czy od tego jak produkt jest wymieszany w opakowaniu przed nałożeniem. W każdym razie nawet jeśli efekt rozgrzania jest mocny to mija po 5-10 minutach.
Dodatkową ciekawostką tego
serum są zawarte w nim złote drobinki. Podobno jest to 24-karatowe złoto, które jak twierdzi producent działa razem z bioHyaluron Slim Complex i kofeiną pobudzając mikrokrążenie w tkance podskórnej, a to pomaga usuwać gromadzące się w komórkach toksyny. Niestety ilość tych złotych drobinek jest dość duża i roznoszą się one po całym ciele. Początkowo myślałam, że będzie mi to przeszkadzać, ale nawet nie jest tak źle.
Zużyję tą tubę do końca, a jestem chyba w połowie, wystarczy mi pewnie do końca zimy. Jednak nie wiem czy kiedyś
wrócę do tego
serum, bo mam jednak wrażenie, że
serum na noc z Lirene w pomarańczowej tubie działało odrobinę lepiej. Może to tylko wrażenie, a może moja sympatia do Lirene, nie wiem. Niemniej jednak produkt Eveline jest fajny na zimę, a w mroźne dni mam ochotę wysmarować się nim od stóp do głów. Dlatego jeśli zastanawiacie się nad jego przetestowaniem to teraz jest idealny czas.