Wykonanie
Z różnych stron dobija się do mnie coraz więcej osób proszących o poradę związaną ze zdjęciami. Od jakiegoś czasu zlecenia fotograficzne zajmują mi coraz więcej czasu. W ciągu roku zrobiłam ogromny postęp z tym związany. Postanowiłam więc (skoro się tak strasznie niektórzy upierają) przygotować kilka postów związanych z tematem fotografii kulinarnej we własnej kuchni.Dzisiaj kilka słów o wyborze aparatu . Temat ten był wałkowany na grupach dyskusyjnych dla blogerów co najmniej kilka
razy. Wiele koleżanek po fachu (być może i kolegów – ale wybaczcie nie dotarłam
póki co) wypowiadało się całkiem niedawno o posiadanym przez siebie sprzęcie. Pospolicie uważa się, że aparat nie ma żadnego znaczenia. Komórką (!) również da się zrobić ładne zdjęcie i zamieścić na blogu. Cóż… jeżeli tak uważasz to nie czytaj dalej, proszę!Zacznę od przedstawienia swojego sprzętu, bo tak najłatwiej będzie mi opowiedzieć o tym co jest potrzebne do wykonania takich zdjęć jakie mam w portfolio na blogu. Od kilku miesięcy wszystkie zdjęcia wykonuję Nikonem D90 . Mój wcześniejszy aparat (do tej
pory uważam za idealny) Nikon D50 po prostu się wysłużył i musiałam się przesiąść na coś wyższego. W ciągu 5 lat użytkowania wykorzystałam jego możliwości i brakowało mi kilku drobiazgów (których brak w pewnym momencie nawet zaczął bardzo irytować). Zapytasz
czemu akurat Nikon?
Powiem po prostu „Bo tak”. Jeżeli nie masz lustrzanki a planujesz jej zakup wiedz, że obojętne czy wybierzesz Nikona czy Canona wyjdzie na to samo (ok, chyba, że zamierzasz zostać profesjonalistą). Przeciętny śmiertelnik na etapie aparatu za 2-3 tysiące z kitem (obiektyw dodawany w standardzie) nie odczuje żadnej różnicy. Wybierz więc ten który lepiej będzie ci leżał w ręku (Canon) lub będzie miał prostsze menu (Nikon).Jaki model? Ostatnio przeczytałam dyskusję na forum w której to bloger i z tego co zrozumiałam początkujący „zawodowy” fotograf przedstawiał swoje racje na temat modelu, który właśnie zakupił (ze stajni Nikona). A bo ekran obrotowy, a bo matryca większa, a bo filmy lepsze kręci… Ok, ja na kręceniu filmów się nie znam i nie o tym pisać zamierzam. Wybierając model ostatnią rzeczą na której bym się skupiła jest obrotowy ekran (w lustrzankach patrzy się przez muszlę nie na ekran, o zgrozo!). Jaki więc model?
Powiem szczerze – najprostszy*! Jeżeli dopiero zaczynasz to kup najprostszą lustrzankę (Nikon lub Canon) najlepiej bez obiektywu (samo
body). Nie lubię powtarzać prawd powszechnie znanych, jednak tutaj napiszę wyraźnie – najsłabszym ogniwem jest zawsze obiektyw. I to własnie w niego w obiektywy inwestować będziesz najwięcej.Jaki obiektyw? Skoro masz już
body (aparat) to
pora wybrać jakiś obiektyw. Wiadomo bez obiektywu zdjęcia nie zrobisz. Warto więc na początek pomyśleć co będziesz fotografował? I tutaj znowu przedstawię Ci mój arsenał i pokrótce opiszę co jest do czego.Pierwszym obiektywem, który kupiłam był obiektyw Nikkor 18-55 f/3,5 (zwany kitem). Wbrew temu co napisałam wyżej kupiłam go wraz z aparatem (jakieś 6 lat temu). Bardzo uniwersalny (bo i szeroki kąt i taki do portretów trochę). Szkoda tylko, że jest bardzo słabej jakości i zdjęcia które z niego wychodziły wyglądały trochę jak z pospolitej
małpki (przy wysokim ISO szum był taki, że zdjęcie kompletnie traciło na wartości estetycznej). Dlatego tego obiektywu nie polecam. Kolejnym zakupem był obiektyw Sigma 18-125 f/3,5. Ten zakup uważam za udany i z obiektywu korzystam nadal. Głównie są to wakacje, imprezy typy „u cioci na imieninach” czy po prostu album rodzinny. Obiektyw ma na tyle szeroki zakres, że jest bardzo uniwersalny. Nie nadaje się stricte do zdjęć portretowych i do fotografii kulinarnej. Jednak nakręcony raz nadaje się i w małych pomieszczeniach i w plenerze.
Kilka lat temu miałam bardzo dużego hopla na punkcie zdjęć. Były to czasy gdy uczyłam się robić zdjęcia makro biegając za robakami na pobliskim trawniku czy działce rodziców. Wymyśliłam więc sobie obiektyw „tele” z funkcją makro. Kupiłam Sigma 70-300 f/3,5 APO macro . Nie nadawał się kompletnie (jego minimalna odległość ostrzenia to 50 cm, przy zbliżeniu przysłona miała minimalną wartość 5 , 6 – za dużo). Obiektyw ten okazał się więc za ciemny do zdjęć makro, do tego dochodziła również konieczność używania statywu (wyobraź sobie osobę „metr pięćdziesiąt w kapeluszu”, aparat z długim obiektywem i motylka za którym czasem trzeba było biegać kilkaset metrów w wysokiej trawie). Przydał się jednak na wakacje do krajobrazów.
Ostatnim moim zakupem jest Sigma 50 f/1,8 i przy tym obiektywie warto zatrzymać się na dłużej. Jest to stało ogniskowy, dość prosty w konstrukcji i tani obiektyw dobrej firmy. Jego największą zaletą jest dobra ostrość i jasność. Uwielbiam go. Jest zdecydowanie najbardziej uniwersalny jeżeli chodzi o zakres przysłony. Robię nim większość zdjęć zamieszczanych na blogu. Idealnie wychodzą z niego portrety, kulinaria i fotografia produktowa. Wykorzystuję go przy relacjach (gdy nie potrzebny mi szeroki zakres ogniskowej), szczególnie gdy w grę wchodzą raczej ciemne pomieszczenia.Reasumując krokiem pierwszym do nauki robienia zdjęć jest dobry aparat i obiektyw. Zaraz posypią się na mnie gromy, że to nie aparat robi zdjęcia. Wiadomo bez praktyki to i profesjonalnym aparatem, jak to mówią, „z gówna
cukierka nie zrobisz”. Zacznij więc praktykę ale na sprzęcie a nie na pochodnej…Na dzisiaj to tyle. I tak strasznie się rozpisałam. Niedługo pojawi się druga część tego cyklu. Jeszcze nie wiem, jak często i o jakiej tematyce będą pojawiać się wpisy. Wszystko zależeć będzie od waszego zainteresowania i pytań. Zadawajcie je w komentarzach. „Szerujcie” jeśli Wam się podoba. Jeżeli chcecie być powiadamiani o nowych wpisach zapiszcie się do cotygodniowego Newslettera .