Wykonanie
Wiele
razy pisałam tutaj na blogu jak wiele warsztatów mam okazję „zaliczać” obecnie. Taka to już rola blogera, że musi być zawsze i wszędzie tam gdzie się coś fajnego dzieje. Dzięki marce Blue Dragon zostałam zaproszona na warsztaty (właściwie pokaz) kuchni orientalnej prowadzone przez Wilsona Chunga.Zacznę może od pokazania Wam zdjęć, które zrobiłam z tej okazji. Gdy organizatorzy podeślą nam zdjęcia fotografa, który był tam również obecny pokażę Wam dokładniejszą fotorelację.
Póki co musicie się zaspokoić tym:[nggallery id=2]Lubię chodzić na warsztaty, w pewien sposób to chyba już uzależnienie. Lubię słuchać o jedzeniu, lubię próbować nowych potraw, lubię patrzeć jak ktoś gotuje, lubię jedzenie fotografować i w końcu uwielbiam gotować. Gdy mam okazję podszkolić się w tej dziedzinie i to jeszcze przez mistrza BlueDragon – Wilsona Chunga to jestem wniebowzięta.Tak sobie myślałam jadąc na te warsztaty.Rzeczywistość okazała się
zgoła inna niż oczekiwania. Chociaż nie było źle, to nie było również tak jak się tego spodziewałam. Zwykle na warsztatach mamy okazję dużo gotować a mniej słuchać teorii. Tym razem przeważała jednak teoria przekazywana przez samego mistrza. Ile mi z tego w głowie zostało? Czas pokaże. Znam siebie i wiem, że pewnie do następnego razu gdy
będę chciała przygotować „chińszyznę” w domu.Atmosfera na warsztatach była jak zwykle ciepła a momentami przeradzała się wręcz w gorącą. Szczególnie gdy na linii ognia stawały kamery TVN. Wiadomo każdy chce zaistnieć i zrobić sobie darmową reklamę. Popieram ale nie za wszelką cenę…Organizatorzy dwoili się i troili żebyśmy byli zadowoleni. Prześcigali się w podsuwaniu nam wszystkiego czego dusza zapragnie. Ilu tam było przedstawicieli firmy to nie wiem ale na pewno dużo. Wszyscy byli bardzo mili, jednak miałam wrażenie, że dzięki temu atmosfera się jeszcze bardziej ociepla…Za dwa tygodnie mam okazję uczestniczyć w kolejnych warsztatach z kuchni orientalnej. Tym razem mam pewność, że poza smażonym
ryżem uda mi się ugotować coś jeszcze.
Magda