Wykonanie
Fiołki w cukrze czyli
fiołki krystalizowane i jak niektórzy mylnie je nazywają -
fiołki kandyzowane. Ale jak je zwał tak zwał, ważne że chorowałam na nie od dawna. Mieszkanie w wielkim
mieście ma swoje plusy i minusy - mam blisko do kin, teatrów i wiele innych rzeczy na miejscu, ale daleko do lasu i brak własnego ogrodu. Jak koleżanki pisały na blogach o połaciach fiołków i przysmakach z nich to aż mnie skręcało.Będąc u znajomych, pod miastem, w ogrodzie ich sąsiadów wypatrzyłam fioletowe cudeńka. Niewiele, ale rosły. Ogród nie wyglądał na jakoś specjalnie zadbany a o fiołkach rosnących w
kącie chyba właściciele nawet nie wiedzieli. Skoku przez płot jednak nie było bom już na takie hece za stara. Grzecznie poszłam zapytać czy wpuszczą mnie na swój teren na mały szaberek. Zgodzili się ze zdziwieniem, że komuś potrzebne jakiś kwiatki. Tym sposobem pozyskałam kubek pachnących fiołeczków. Wiem, że mało, ale jeszcze przed chwilą nie miałam szans nawet na jednego.Zastanawiając się jak je wykorzystam poszłam szukać rady u Małgosi - nikt nie wie więcej o jadalnych kwiatach niż Ona. Poczytałam i postanowiłam zrobić właśnie
fiołki krystalizowane.
składniki :świeże kwiaty fiołka wonnego
białko jajka - najlepiej przepiórcze, ale może być też kurze3-4 krople
soku z cytrynydrobny, zwykły
cukiersposób przygotowania : Zebrałam same kwiatki, część z cienkimi łodyżkami i na razie ich nie odrywałam bo wygodniej będzie
mieć za co trzymać. Kwiatów nie myłam, ale można to zrobić - po umyciu trzeba je rozsypać na ściereczce i obsuszyć.Naszykowałam nieduży pędzelek, dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia i dwa talerze. Na jednym roztrzepałam 3
białka z
jajek przepiórczych z odrobiną
soku cytrynowego a na drugi wsypałam kilka łyżeczek
cukru w drobnych kryształkach. Niektórzy używają
cukru pudru, ale zwykły ładniej wygląda.
I teraz zaczyna się praca dla Kopciuszka. Trzeba się zaopatrzyć w cierpliwość bo to żmudne zajęcie. Każdy kwiatek musiałam wziąć w palce i pędzelkiem zamoczonym w
białku posmarowałam go od środka i z zewnątrz. Następnie takie mokre
płatki posypałam
cukrem i odłożyłam na blaszkę. I tak jeden za drugim, powoli. Kwiatki kładłam obok siebie, ale tak żeby się nie stykały i nie pozlepiały. Ważne żeby nie nanosić na kwiaty zbyt dużo
białka - trzeba je tylko zwilżyć żeby
cukier przykleił się, ale pojedynczą warstwą a nie grubo.Kiedy przygotowałam wszystkie kwiatki blaszkę wstawiłam do piekarnika żeby je wysuszyć. Włączyłam termoobieg, ale temperatura pozostała nastawiona na 0 st. C. Ciepło było tylko z żarówki. Powietrze owiewało
fiołki jakąś godzinę, może troszkę więcej, aż wyschły i stały się kruche - to ważne bo niedokładnie wysuszone mogą zapleśnieć. Pozostałe przy kwiatkach kawałki łodyżek można zostawić albo delikatnie obciąć nożyczkami.
Cukrowe kwiaty przesypałam do szczelnie zamykanego słoiczka. Przechowujemy je w chłodnym i ciemnym miejscu, gdzie powinny wytrzymać kilka tygodni, ale lepiej zużyć je jak najszybciej bo przybrania ciast, deserów,
lodów...