ßßß Cookit - przepis na In a Paris state of mind

In a Paris state of mind

nazwa

Składniki

Wykonanie

Kilka dni temu wybrałam się do Paryża. Pojechałam, bo po prostu potrzebowałam małej odskoczni od rzeczywistości, a że już od dawna miałam zaproszenie od przyjaciółki Delphiny, czemu nie skorzystać. Poza tym, ostatnio dużo się działo i jakoś potrzebowałam nabrać do wszystkiego dystansu.
Zwiedzanie Paryża jak zawsze rozpoczęliśmy od wieży Eiffela. Wieża jak zawsze wygląda imponująco. Niby "kupa żelastwa", ale za to jak efektownego!
Wśród zielonych drzew wygląda naprawdę super. Można patrzeć i patrzeć... i nigdy się nie na patrzeć!
Duże były kolejki, ale na szczęście w miarę szybko dostaliśmy się do windy i wjechaliśmy na drugie piętro.
Po króciutkim pobycie na drugim pietrze, ustawiliśmy się w kolejce by wjecha ć na szczyt wieży.
Widoki z każdego poziomu są rewelacyjne.
B ę d ą c wiele razy w Paryżu nigdy nie udało mi się wjecha ć na sam szczyt, tym razem tak. R az w życiu trzeba, w idok zapiera dech.
Wiało i było zimno, ale widoki były nie zapomniane.
W drugi dzień naszego pobytu w mieście miłości udaliśmy się na ciekawy rejs statkiem Bateaux Mouches, z którego było widać wszystkie ważniejsze zabytki wzdłuż Sekwany.
Było nieco zimno, ale mogłam w spokoju podziwiać uroki tego miasta.
Przepływając pod jednym z Paryskim mostów, polecono nam zamknąć oczy i wypowiedzieć życzenie. Podobno ma się spełnić :)
Wracając do domu udaliśmy się na Champs-Élysées gdzie zaczęły się ju ż jarmarki świąteczne. Mrowie ludzi.
Turyści, tubylcy, ale prawdę mówiąc, nie do końca wiadomo, kto jest kto. Kiedy turysta schowa aparat fotograficzny, można pomylić go z prawdziwym paryżaninem.
Na samym końcu naszła nas ochota, aby zobaczyć Paryż z Diabelskiego Młyna, kt ó rego ustawiono na placu Zgody za obeliskiem z Luksor u.
Naszą przygodę w ostatni dzień rozpoczęliśmy wyprawą na Plac Pigalle i osławione Moulin Rouge.
Postanowiłam, że następnym razem jak b ę d ę w Pary ż u wybiorę się na spektakl.
Wdrapaliśmy się również na wzgórze Montmartre ciuchcią która wyjeżdża koło Moulin Rouge.
Jeżeli chodzi o sam Montmartre, to fajnie jest się po prostu powłóczyć po jego licznych uliczkach, nie przejmując się zbytnio mapą.
Przy odrobinie szczęścia można natknąć się na ukryte, tajemnicze ogródki, dziwne rzeźby, stare księgarnie, cmentarz czy urokliwe winnice.
W między czasie wypiliśmy po kubku gorącej kawy w kameralnej paryskiej kawiarence na świeżym powietrzu. To nieprawdopodobne, ilu ludzi rozpoczyna tu dzień w ten właśnie sposób.
Później pojechaliśmy metrem pod Luwr gdzie spacerkiem udaliśmy się wzdłuż brzegów Sekwany.
Na samym końcu jak zawsze powłóczy łam się po dzielnicy łacińskiej, ulubio nym moim miejscem w Paryżu . Bez konieczności zwiedzenia czegoś konkretnego, dając zaskoczyć się napotkanym miejscom.
Tym razem będąc w Paryżu zaliczyłam to co nigdy nie udało mi się zrobić.
Kolorowe ulice Paryża. Zamykam oczy i nadal je widzę. O ch, ja k, że byłam tam krótko. No, ale n a pewno wrócę - coś wymyślę przecież ;)
Polecam Paryż szczególnie w grudniu – ludzi mniej, chłodniej trochę, jakoś przyjemniej.
Źródło:http://kalejdoskoprenaty.blogspot.com/2012/12/in-paris-state-of-mind.html