ßßß Cookit - przepis na W poszukiwaniu Opiekuna

W poszukiwaniu Opiekuna

Składniki

Wykonanie

Nadgorliwość, oprócz wad głównych, ma też wady poboczne. Jedną z nich jest duża liczba spraw do załatwiania. W związku z tym dzisiaj, skończywszy jakiś czas temu jedne praktyki i będąc w trakcie drugich, miałam jedyną okazję do dopełnienia formalności dotyczących praktyk trzecich. Czemu jedyną? Otóż dlatego, że wszystko rozbija się o niepojęte dla prostych ludzi, w tym mnie, funkcjonowanie i organizację mojego szacownego Wydziału. No ale czymże byłoby nudne, proste życie, bez zawirowań wprowadzanych biurokracją i ogólnym stanem błogiej dezinformacji?
W ramach wstępu, chciałabym jedynie wspomnieć, że organizacja praktyki wiąże się z górą dokumentów, które należy wypełnić, wydrukować, podpisać w jednym miejscu, zanieść do drugiego i jeszcze najlepiej po drodze oddać im należną cześć. Zasadniczo, najbardziej problematyczne dotyczą tajnego paktu uczelni z pracodawcą, w ramach którego obie strony zgadzają się, że tak, to jest jak najbardziej w porządku, że student pracuje 7 godzin dziennie za darmo, hurra dogadaliśmy się na ten temat i jest świetnie. No ale to jest tak jakby oczywiste. Trzeba, to trzeba.
Drugim upierdliwym (o jakie nieeleganckie słowo!) dokumentem, który będzie głównym bohaterem niniejszego wpisu jest program praktyk. Czyli co student teoretycznie będzie robił w ramach rozwoju osobistego, mając za zapłatę jedynie satysfakcje i czasem, jeśli ma dużo szczęścia, uścisk ręki prezesa. Wszyscy na Wydziale, z bardzo poważnymi minami, niezmienne udają, jak bardzo troszczą się o to, żeby program praktyk był należyty. Troszczą się tak bardzo, że przed złożeniem do dziekanatu, oprócz zdobycia owego programu, trzeba go jeszcze przedstawić do wglądu i podpisu Opiekunowi Praktyki.
Kimże jest Opiekun? Czyżby to była osoba, która nie mogąc spać po nocach rozmyśla nad dalszym tokiem Twojej, studencie, kariery? Czy jak czuły ojciec, niczym czujny mentor, chwyta Twą dłoń, studencie, i prowadzi Cię trudną drogą do sukcesu? Czy wspiera radą, rozwiewa wątpliwości, łagodzi lęki?
Nie.
Krótko mówiąc: Opiekun siedzi w gabinecie, podpisuje zwykle nieprzeczytane programy i zaznacza na Liście, że program owszem jest. I tenże opiekun, pomimo dość lekkiego podejścia do swoich arcytrudnych obowiązków, jest osobą NIEZBĘDNĄ do rozpoczęcia praktyki. Tutaj zagadka dla publiczności: zgadnijcie kiedy zwykle odbywają się praktyki? No właśnie. I z tej okazji Opiekun postanowił wziąć urlop na całe wakacje......
I z tej okazji ja, nie poddając się czarnej rozpaczy, postanowiłam odszukać Kogoś Kto Mi To Podpisze. I udało się. Po stwierdzeniu istnienia takiego Pana i nawet ustalenia godzin przyjęć, dumna z własnej odpowiedzialności i przygotowania merytorycznego, poprosiłam o dzień wolny od praktyk i udałam się na polowanie. A moim łupem miał być podpis.
Z moich dzielnie kompletowanych danych wynikało, że zwierzynę powinnam zdobyć w pokoju 423b. Więc wyruszyłam do Gmachu Wydziału.Ważna informacja: Dyżur Zastępczego Opiekuna trwał od 12 . 15 do 13. Jedynie dziś, raz w tygodniu.... Na Placu Politechniki pojawiłam się o 12 . 20, gotowa stawić czoło losowi.
I los podjął wyzwanie, zaskakując mnie wcześniej, niż się tego spodziewałam. Zamiast jedynie kilku profesorów i nielicznych studentów o wakacyjnym wyrazie twarzy, jakich zwykle widuje się w okolicy uczelni latem, przed moimi oczami stanął tłum. Tłum ok 300 młodych osób, w większości ubranych na czarno i w glanach, ze stanowczo przekraczającym normę stężeniem osobników w pluszowych uszach. Jednym słowem: ludzi wyglądających jakby urwali się z innego, nieco mroczniejszego świata. Witaj doroczny konwencie fantastyki! Cały konwencie. Naraz.
Gdyby tłum stanął jedynie przed moimi oczami, nie widziałabym problemu. Niestety, tłum stanął między mną, a drzwiami Wydziału (będąc ścisłym: również w drzwiach, gdyż tuż za nimi, wewnątrz udzielano akredytacji), więc, gdy po długim, acz uprzejmym boju, dotarłam na czwarte piętro, odczuwałam satysfakcję sukcesu. Niestety, uczucie to szybko zmieniło się w gorycz porażki, gdy okazał się, że owszem, po prawej stronie jest pokój 422, a dlaczego następne drzwi mają numer 424? Jakiś nowy peron 9 3/4? Jak mocno uwierzę i wejdę w ścianę to trafię do magicznego pokoju? Przyznam, przez chwilę miałam ochotę spróbować, ale skarciłam moje wewnętrzne dziecko i poszłam, jak to student, zawracać głowę osobom, które po prostu przypadkowo znalazły się w pokojach 422 i 424.
Przypadkowo, po wyproszeniu z pokoju 422, dowiedziałam się w pokoju 424, że pokój 423b, a w nim Opiekun Zastępczy owszem, istnieją, ale w Gmachu Głównym. Wciąż pełna entuzjazmu, podjęłam wyzwanie. Entuzjazm nieco osłabł, gdy wróciłam do drzwi Wydziału. Witaj doroczny konwencie fantastyki...!
Gmach Główny jest piękny. W mojej opinii, jest najładniejszym budynkiem ze wszystkich należących do Politechniki. Ale, jak to zwykle bywa, piękno ma swoją, dość wygórowaną cenę. W tym wypadku: całkowicie niezrozumiały sposób rozmieszczenia sal, gabinetów i innych pomieszczeń. Nauczona doświadczeniem poszukiwań kursu angielskiego, od razu udałam się do przemiłego Pana Portiera o oczach, które zdradzały wiedzę tajemną. Pogratulowałam sobie tej decyzji, gdy okazało się, że pokój 423b jednak nie istnieje w Gmachu Głównym, za to powinnam go, wraz z zawartością, szukać w Gmachu Radiotechniki. Niestety, on tutaj pracuje jedynie 13 lat i nigdy o nim nie słyszał. (Czas oczywiście nie stoi w miejscu, mija, budując napięcie).
I w tym momencie, postanowiłam wykorzystać moją nadprzyrodzoną zdolność. Mianowicie: jestem bez siary (jak to ładnie, po polsku ujęłam prawda?). Po znalezieniu, z użyciem magicznej komórki numeru telefonu Opiekuna Zastępczego i usłyszeniu jego głosu w słuchawce, z pełną szczerością zapytałam : GDZIE PAN JEST BO NIE MOGĘ PANA ZNALEŹĆ?
Oczywiście dostałam tak niejasne informacje, że po wyjściu (z przeszkodą w postaci superważnej konferencji na mojej drodze) z Gmachu Głównego, znowu się zgubiłam. Na szczęście, poproszony o pomoc starczy pan profesor nie tylko rozświetlił me życie blaskiem swojej wiedzy, ale nawet odprowadził mnie na miejsce. Gdzie znalazłam Zastępcę Opiekuna, i jak to w bajkach bywa, wszystko dobrze się skończyło.
Pomijając jedno. Opiekunowi nie spodobał się mój program praktyk....
Źródło:http://pannainzynier.blogspot.com/2013/08/w-poszukiwaniu-opiekuna.html