Wykonanie
Pamiętacie pewnie, że musiałam przejść na dietę ze względu na zdrowie, kiedy okazało się, że mam zbyt wysoki poziom glukozy we
krwi. Dieta miała być całkowitą zmianą odżywiania, nie na chwilkę, a na całe życie. Nigdy jednak nie pomyślałam, że
będę mogła nazwać ją "dietą cud". Cud jednak się wydarzył i to wcale nie długo po tym jak zaczęłam ją stosować.Podeszłam do niej w bardzo rygorystyczny sposób, nie robiłam sobie ulg i myślę, że tym tkwi jej sukces. Wyeliminowałam
cukier i wszelkie zamienne słodziki, omijałam szerokim łukiem wszystkie produkty, które zawierały
cukier i jego odmiany (tj. Dekstroza, Maltodekstryna, Fruktoza, Sacharoza, Sorbitol, Glukoza itd.). Odstawiłam
nabiał. Ograniczyłam gluten do minimum.
Jadłam 5 posiłków dziennie co 2,5 - 3 godziny. Stosowałam niski Indeks Glikemiczny i codziennie ćwiczyłam, żeby obniżyć poziom glukozy i uwrażliwić organizm na insulinę. Nikt mi nie podał diety i zaleceń na tacy, do wszystkiego musiałam dojść sama z pomocą
Męża. Początki były trudne, nie wiedziałam co jeść, bo wszystko co
jadłam wcześniej było zabronione, ale udało się znaleźć nowe produkty, przepisy i zdrowa dieta weszła mi w krew.Chociaż dietą nie miałam na celu się odchudzać (a być zdrową), to kilka centymetrów zgubiłam. Czułam się zdrowsza i byłam zdrowsza, bo glukoza spadła i utrzymywała się na dobrym poziomie. Przeszły też
bóle głowy i wysokie ciśnienie. Jednak najważniejsze co się wydarzyło i co sprawiło, że ta dieta jest dla mnie właśnie "Dietą Cud", to zajście w ciążę! :) Wiem, dla niektórych to nic szczególnego, ale dla mnie po ponad 5 latach starań, operacji, tabletkach, zastrzykach i braku odpowiedniej reakcji mojego organizmu na te
leki, zajście w ciążę bez przyjmowania żadnych
leków, tylko dzięki tej diecie, jest ogromnym cudem. Tym bardziej, że nie
brałam pod uwagę takiej ewentualności-dostałam taki gratis za wytrwałość ;)Niestety po kilku tygodniach ciąży musiałam zawiesić moją dietę, bo nie byłam w stanie jeść ani nawet myśleć o produktach, które na niej spożywałam. To też wiąże się z
brakiem mojej aktywności na blogu. Mam jeszcze kilka przepisów w zapasie, ale od maja nie jestem w stanie ich tutaj dodać. Rzadko zaglądam na bloga, czasem tylko po to, żeby dodać Wasze komentarze, nawet na nie nie odpisując (za co przepraszam). Teraz i tak jest lepiej, bo był czas kiedy sama myśl o kuchni przyprawiała mnie o mdłości, dlatego wcale do niej nie wchodziłam. Inną sprawą jest to, że większość czasu leżę. Kilka
razy myśleliśmy, że stracimy nasze Maleństwo... Wcześniej leżałam całe dnie, teraz już coraz więcej wstaję, ale i tak większość czasu spędzam leżąc. Trochę gotuję, ale na raty, bo robi mi się słabo i muszę się kłaść, żeby dojść do siebie. Ogólnie źle się czuję, więc nawet gdybym bardzo chciała, to fotografowanie w trakcie gotowania, a
potem efektów końcowych jest dla mnie niemożliwe - chociaż na początku myślałam, że do porodu
będę mogła spokojnie gotować i dzielić się z
Wami przepisami.Tak jak
pisałam diety aktualnie nie stosuję, ale poziom glukozy utrzymuje się na dobrym poziomie-jak będzie po ciąży, to się okaże.Przed nami jeszcze 10 tygodni. Trzymajcie kciuki, żebyśmy dotrwali do końca i dziękuję za to, że nadal tu zaglądacie ;)Pozdrawiam!