Wykonanie
Poniedziałkowy poranek. W nocy rozdano Oscary. Wczoraj usmażyłam 40 najlepszych na świecie pączków. Na śniadanie jem owsiankę z
wanilią i suszoną mirabelką. Miałam napisać kolejny motywujący do pichcenia post, zachęcić Was do usmażenia pączków na jutrzejsze Ostatki. Albo opowiedzieć o 2 tygodniowym tournee, w którym rozkoszowałam się światem filmu i o kilku wybitnych kreacjach dużego ekranu. Chyba nadejdzie jeszcze na to czas. Może jutro napiszę radosnego posta. Dziś będzie o czym innym…

To nie jest rozgrywka wiceprezydenta Franka Underwooda, do nie futurystyczny film o wyimaginowanym kryzysie za nasza wschodnią granicą. To się dzieje naprawdę. Ten tekst, w którym przez chwilę teraz jesteś, ten blog to jednak nie miejsce na komentowanie tego, co dzieje się dziś na Ukrainie, na Krymie, na szczytach władzy. Był już Marzec, był Gdańsk, był 70-ty, 68-my, był 81-wszy. Dreszcz przesuwa się po kręgosłupie, gdy czytam wiadomości…
Pisałam kilka tygodni temu o książce
Marii Nurowskiej "Mój przyjaciel zdrajca", do której przeczytania bardzo Was namawiałam. Czytałam ją przygotowując się do obejrzenia filmu, który opowiadał fragment naszej historii i kawałek z życia Ryszarda Kuklińskiego. Nie zdążyłam napisać posta na blogu PO obejrzeniu filmu. Miał być o tym, że to opowieść pisana
językiem filmowym, której obowiązkowym uzupełnieniem jest książka
Marii Nurowskiej. Miało być o kilku świetnie zagranych rolach, o paru brakach i denerwującej w swojej roli Ostaszewskiej.Dziś wszystko co mogłabym napisać o filmie "
Jack Strong" wydaje się miałkie. Przeczytajcie wiadomości z ostatnich dni, obejrzyjcie zdjęcia,
potem idźcie do kina na film o Kuklińskim, a
potem znów przeczytajcie wiadomości z Ukrainy, Krymu, komentarze do rozważań politycznych przywódców najwyższego szczebla. This is real! To się dzieje teraz. Dopiero w perspektywie dzisiejszych wydarzeń brzmienie historii Ryszarda Kuklińskiego i filmu "
Jack Strong" jest w zupełnie innym tonie.