Wykonanie
Przepis jest pracochłonny ale smak wynagradza nakład pracy:) Przepis znalazłam w książce "Jedyne praktyczne porady..." Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Oryginalna receptura zawiera dawne jednostki miary.
Powiem Wam, że przeliczenie na współczesne zajęło mi troszkę czasu;DSkładniki na 50 pączków1,2kg
mąki pszennej3 szklanki
mlekapół kostki świeżych
drożdży (około 50-60g)20dag
cukru10dag
masła15żółtek10
białekskórka cytrynowa1/2 łyżeczki
soli50ml
spirytusu + 50ml
powidła śliwkowesmalec do smażenia (1kg)Połowę
mąki zalewamy dwoma szklankami przegotowanego
mleka-zaparzamy
mąkę.W rondelku lekko podgrzewamy pozostałe
mleko, dodajemy 4 łyżki
mąki, łyżeczkę
cukru i
drożdże- mieszamy i odstawiamy do wyrośnięcia.Wyrośnięte
drożdże dodajemy do zaparzonej
mąki.
Żółtka ucieramy z pozostałym
cukrem na puszystą masę, którą dodajemy do masy z
drożdżami, dodajemy
sól, ubite
białka i mieszamy do połączenia się wszystkich składników. Gotową masę pozostawiamy do wyrośnięcie na około 30 minut do godziny ( w zależności jak "ruchliwe" będą nasze
drożdże). Gdy dobrze wyrośnie dodajemy do niej otartą
skórkę cytryny, 50ml
spirytusu, , resztę
mąki - wyrabiamy ciasto mimo, że wydaje się nam że jest rzadkie jak na
ciasto drożdżowe. Ja zawsze liczę- 300 zagnieceń ciasta- wtedy dolewamy roztopione
masło i zagniatamy jeszcze 300
razy (taka wypracowana metoda na napowietrzenie ciasta). Jeżeli ugniatamy mikserem lub Thermomixem- robimy to jakieś 5-8 minut maksymalnie. Gotowe ciasto odchodzi od miski i nie klei się do rąk.Takie ciasto pozostawiamy by zaczęło rosnąć ale nie czekamy aż wyrośnie, bo z takiego ciasta trudno cokolwiek ulepić, dlatego jak tylko zacznie rosnąć zabieramy się za lepienie pączków . Nie wałkujemy ciasta ani nie rozciągamy! Urywamy kawałek ciasta, lekko spłaszczamy, nakładamy powidła i zlepiamy górę, formujemy kulkę i odkładamy na stolnicę posypaną
mąką częścią (sklejoną do stolnicy). Pączki pozostawiamy do kolejnego wyrośnięcia, na około 40 minut.
Smalec roztapiamy w szerokim naczyniu , dodajemy do jeszcze zimnego 50ml
spirytusu aby pączki nie wchłaniały tłuszczu, no i by zapach
smalcu nie roznosił się po domu. Gotowy do smażenia tłuszcz ma 170 stopni- można łatwo sprawdzić jego gotowość wrzucając kawałek ciasta- jeżeli syczy i wypływa na wierzch- możemy rozpocząć smażenie. Zmniejszamy ogień i wrzucamy pączki, ale nie za dużo- muszą
mieć przestrzeń bo w tłuszczu urosną. Pieczemy z każdej strony około 3minut, do uzyskania brązowego koloru. Jeżeli będziemy
mieli za duży ogień, pączki będą szybko ciemnieć ale w środku będą surowe, dlatego barwę regulujemy wielkością ognia.Gotowe polewamy lukrem lub posypujemy
cukrem pudrem.Według Ćwierczakiewiczowej pączki należy zacząć robić o 14.oo by zdążyć na wieczór na godz 21.oo :)
Ciasto drożdżowe ma to do siebie, że trzeba dać mu czas. Zbyt szybko wrzucone na tłuszcz będą twardawe, gniotowate, zaś przerośnięte oklapną.