Wykonanie
Przechodząc na dietę bez pszenicy i biorąc pod uwagę fakt, że mam AZS, czyli powinnam wykluczyć z diety:
czekoladę,
kakao,
cytrusy,
orzechy i czego się ostatnio dowiedziałam -
czerwone wino (o zgrozo!), w krótkim czasie doświadczyłam nagłego wykluczenia
słodyczy z mojej codziennej diety. Bo jakby nie patrzeć, batoniki,
ciasteczka, rogaliki,
czekoladki,
krówki... wszystko ma w swoim składzie coś, czego nie powinnam jeść. Nie żeby to było czymś złym, jest to jak najbardziej wskazane, ale dla osoby, która musiała zjeść codziennie chociaż kawałek
czekolady, było to wyrzeczenie z początku olbrzymie. Ale już po tygodniu zauważyłam, że tak naprawdę moje pudełko szczęścia skrywające bezmiar różnego rodzaju słodkości stoi zamknięte i nawet przestało do mnie wołać, a po sklepowych półkach, skrywających ucztę dla podniebienia, zaczęłam przemykać obojętnym wzrokiem.
Magia odstawienia pszenicy, która jest podobno uzależniająca? Czy może kwestia wyboru - wysypka i związany z nią dyskomfort a chwila przyjemności? Nauczyłam się mówić "nie" i teraz, po kilku miesiącach
mogę powiedzieć, że z powodzeniem przeszłam
słodyczowy detoks i pozwalam sobie na drobne przyjemności od święta.Z tego względu, postanowiłam stworzyć swoje własne
słodycze, w znacznie zdrowszej formie i przede wszystkim niealergizującej :) I tak powstała moja ulubiona (jak na razie) słodka przekąska -
ryżowe ciasteczka.
Ich historia zaczęła się wraz z pierwszą próbą pieczenia pizzy bezglutenowej, kiedy to zakodowałam sobie w głowie, że przepis na ciasto opiera się na
mące ryżowej. Jak się
potem okazało, pomyliłam
ryżową z gryczaną, ale pizza i tak wg mnie była bardzo udana! Nie mniej jednak ciasto nadawało się dużo bardziej własnie do pieczenia
ciasteczek. Ding! Poszperałam, poszukałam, przerobiłam i voila!Przepis jest niesamowicie prosty! Chyba najwięcej wysiłku trzeba włożyć w zmielenie
ryżu brązowego lub znalezienie
mąki ryżowej w sklepie (Piotr i Paweł - dział ze zdrową żywnością.)
Od razu zaznaczam! Jestem na diecie bezglutenowej, ale nie mam celakii, więc czasem moje przepisy będą zawierały
płatki owsiane - to moje jedyne odstępstwo od reguły. Wiem, owies ma gluten. Ale dietę w dużej mierze opieram na diecie bez pszenicy dr. Davisa "Dieta bez pszenicy" (polecam! Autor robi pozytywny mętlik w głowie), gdzie
płatki owsiane nie są wskazane, ale też nie są zabronione tak jak żyto, jęczmień czy orkisz. Po płatkach owsianych nie mam problemów trawiennych i
bólów brzucha, więc nie wyeliminowałam ich całkowicie. Ale to już jest kwestia indywidualna. Robiąc te
ciastka bazowałam na przepisie bez
płatków owsianych, więc zgaduję, że śmiało można je z mojego przepisu wykluczyć :)Czego potrzebujesz?- 2 szklanki
mąki ryżowej- 1/2 szklanki
ksylitolu - równie dobrze może być zwykły
cukier. (Polecam spróbować ciasto przed wykładaniem na blaszkę i w razie czego dosłodzić. Ja lubię jednak trochę mniej słodką wersję, więc dodałam mniej
ksylitolu niż w przepisie)- 1/2 łyżeczki
sody oczyszczonej- 1/2 łyżeczki
proszku do pieczenia (bezglutenowego)- 2 łyżki
oliwy z oliwek- szczypta
soli (dosłownie szczypta!)- 1 szklanka
płatków owsianych górskich- 1,5 szklanki
wody- zmielone
siemię lniane, tak około łyżki z trzema łyżkami
wody (ale obędzie się i bez tego)- dodatki:
żurawina,
jagody goi,
słonecznik - to są moje ulubione, dodaje je wszystkie na raz, ale myślę, że
orzechy (u mnie niestety odpadają),
siemię lniane,
rodzynki itp. sprawdzą się równie dobrze. Hulaj duszo!Wszystkich swoich dodatków dałam pełną garść. Ale też trzeba uważać z ilością, żeby dodatki nie przeszkadzały w lepieniu się ciasta.
Mieszamy dokładnie wszystkie składniki. Konsystencja powinna być dość gęsta, ale nie taka jakbyśmy chcieli lepić ciasto i też nie taka rzadka jak na naleśniki. Ciasto powinno być w miarę zwarte. Już po
fakcie pomyślałam, że przecież
płatki owsiane można wcześniej namoczyć i ciasto będzie się lepiej trzymało, więc polecam to zrobić. We wszystkich moich kuchennych próbach zawsze w ten sposób z nimi postępuję i bardzo dobrze się sprawdzają do lepienia
ciastek, kulek, pulpetów. Ale bez ich namoczenia
ciasteczka też będą trzymały - moje się trzymają! Z początku może Wam się wydawać, że
ciasteczka będą się mocno rozpadać i nic z tego nie wyjdzie, ale spokojnie, po wyjęciu z piekarnika się trzymają. Z góry zaznaczam, że to są
ciasteczka kruche, więc nie radzę ich pakować w woreczek i wrzucać do
torebki, bo zostanie z nich słodki proszek z
bakaliami :)
Nastawiamy piec na 200 stopni.Wykładamy blaszkę papierem do pieczenia, nalewamy trochę
oliwy i na przykład ręcznikiem papierowym rozprowadzamy
olej po papierze.Łyżką nakładamy ciasto na blaszkę, formując małe niby to "placki". Nie przesadzajcie z ich wielkością - duże łatwiej się łamią.
Wkładamy do piekarnika i czekamy około 20-25 min. Wiele zależy od pieca - mój jest gazowy, więc temperatura i czas często działa u mnie na zasadzie "zgaduj zgadula".Efekt?
Smacznego!Fot. Natalia Zatoń