Wykonanie
            
Witajcie sylwestrowo! Mamy nadzieję, że będziecie się dzisiaj dobrze bawić. Bo my zamierzamy :) Ale jeszcze zanim wyruszycie tam, gdzie wyruszyć macie w planach mamy dla was ostatni w tym roku przepis. Ta 
wędlina co jakiś czas gości u nas w domu. Jest rewelacyjna, a roboty z nią nie ma praktycznie żadnej, robi się sama. To surowa, suszona 
wędlina, coś na wzór tych parmeńskich. Pokrojona w bardzo cienkie plastry smakuje naprawdę wybornie. My lubimy spożywać ją bez niczego, tak samodzielnie. Po prostu siadamy przed telewizorem, włączamy jakiś film i zjadamy plasterek za plasterkiem. Tak zamiast popcornu.Ta 
wędlina przewija się na wielu blogach kulinarnych. Jednak my zrobiliśmy ją nieco inaczej. Właściwie w każdym przepisie jaki znaleźliśmy jest wymagane obtoczenie 
mięsa w cukrze. Ewentualnie jest też dodatek innych przypraw. My nie widzimy uzasadnienia dla tego 
cukru, zupełnie nie wiemy po co on tam jest. A skoro nie wiemy to wykluczamy. Poza tym chcieliśmy postawić na minimalizm. Ta 
wędlina sama w sobie jest tak dobra, że nadmierny dodatek przypraw nic dobrego tutaj nie uczyni. Dlatego też my użyliśmy tylko 
soli (która akurat jest niezbędna) i ziaren 
kolendry, które nadały delikatnego dodatkowego smaku. Nic więcej nie jest potrzebne. Poza czasem i pończochą :)Przejdźmy zatem do przepisu, bo zaraz noc nas zastanie i nowy rok przegapicie.- 
schab- 
sól (40 g na każdy kilogram 
schabu)- ziarna 
kolendrySchab dokładne myjemy, osuszamy, wycinamy wszystkie błonki i dokładnie, obficie nacieramy 
solą. Przekładamy na tackę i chowamy na 5 dni do lodówki. Codziennie zlewamy 
wodę, która wycieknie z 
mięsa i przekręcamy je na drugą stronę. Po 5 dniach nacieramy 
schab ziarnami 
kolendry zmiażdżonymi w moździerzu. Ziaren nie żałujmy, natrzyjmy 
schab solidnie. Następnie wkładamy go w pończochę. Robimy kilka warstw z tej pończochy, tak żeby wykorzystać całą jej długość. I wieszamy gdzieś pod sufitem (my posłużyliśmy się karniszem). W ten sposób suszymy 7 dni. Następnie zdejmujemy, wyjmujemy z pończochy, przekładamy na talerz i kolejne 7 dni trzymamy w lodówce (przekręcając codziennie na drugi bok). Po tym czasie suszona 
wędlina jest już gotowa do jedzenia.Warto jeszcze zwrócić uwagę, że na skutek suszenia 
polędwica znacznie się 
kurczy, zmniejsza się jej objętość i 
traci na wadze. Nie 
róbcie więc zbyt małego kawałka. Finalnie pozostanie około 65% pierwotnej wagi.Smacznego!
