Wykonanie
Dzieje się ostatnio w poznańskiej blogosferze i spieszę nadrabiać zaległości . W relacji z Targów
Piwnych wspomniałam, że
jadłam w międzyczasie to i owo. Otóż zrobiliśmy sobie przerwę w degustowaniu
piwa i wpadliśmy do Wielkiego Żarcia na tyłach Starego Rynku , na ulicy Zamkowej. Powodem był występ Gosi ze Smaków Alzacji ze swoimi ciastami. Towarzyszył jej kolega z pracy ( Jadalnia) , Michał.Zanim weszliśmy zostaliśmy poczęstowani zupą gulaszową, bo było dość zimno- szef Marcin Michalski pamiętał, jak autor bloga Najsmaczniejszy.com.pl tam gotował .
Potem wybraliśmy ciacha – ja
miodowo-
orzechowy przysmak Kubusia Puchatka, cieszący się sporym powodzeniem, ale była też pannacotta na
amarantusowym spodzie , w ciekawy opakowaniu z
białej czekolady, równie smaczna :
Ania z Green Plums przyjechała z malutką
Polą urodzoną 2 września , bardzo mi było miło je zobaczyć. Przy okazji na
ciastka przyjechały Monie i druga Ania , więc była okazja do blogerskich pogaduszek i snucia
planów dalszych spotkań. Wszystko przy pysznych ciastach i makaronikach Gosi.
Na następne umówiliśmy się w kultowej w Poznaniu restauracji A nóż widelec . Była ona przedmiotem ożywionej dyskusji podczas pamiętnego spotkania z Bamberskiej Zagrodzie „Restauracja ugotowana modą” . Właściciel i szef kuchni Michał Kuter opowiadał, jak po praktyce i szkołach kulinarnych w Londynie realizuje swoją pasję pod względem treści ( czyli kuchni ) znacznie mniej troszcząc się o formę, wystrój .Ten ostatni jest dość oryginalny, a wielkie wrażenie robi napis w lekko kiczowatym stylu :
Wzięłam sobie te słowa do
serca i tę fotografię na tło fanpage blogaSpotkaliśmy się w końcu w piątkę ( szóste miejsce przy stoliku okupowała moja torba, która mimo pilnowania, by czegoś nie zamówiła pokręciła coś i w rezultacie wypiłam kolejne
piwo). Pierwszy raz dołączyła do spotkań na żywo Iza , Uzależniona od gotowania . Ha, miała być na pierwszym, pamiętnym, mam to zapisane, moje archiwa zdjęciowe kryją wiele niespodzianek
No, kto pamięta pierwsze spotkanie na żywo ? Tu są osoby, które miały dotrzećna ostatnim z pierwszej ekipy byłam niestety tylko ja …Oprócz tego
Kuba i Gosia, gospodarze pamiętnego Święta Pyry i San Jacinto . Najpierw zebrałam i uzupełniłam autografy w mojej książce z …doszytymi już kartkami
Zrobiliśmy nieco zamieszania, bo każdy zamówił coś innego i wymienialiśmy się nawzajem próbując swoich dań . Iza zamówiła gulasz jagnięcy z jakimiś wypasionymi ziemniaczkami zapieczonymi :
Piotr ( autor zdjęć, bo moje wyszły kiepskie) policzki wołowe z puree
chrzanowym :
A ja pierogi z nadzieniem z udźca cielęcego . Szczerze mówiąc to nadzienie, soczyste i dobrze przyprawione przypomniało mi pierogi z
ogonów wołowych gotowanych w rosole, z zamierzchłych czasów. Moje dzieciaki jak były małe to je wcinały aż miło. Ciasto elastyczne, nadzienie jak już wspomniałam aromatyczne i soczyste, mnie super smakowały. Dobrałam do nich
sałatę w
winegrecie podostrzonym
musztardą, bo ja bez
zieleniny ani rusz
W
sumie wszyscy byli zadowoleni ze swoich potraw, i zupy były ciekawe (borowikowa esencjonalna, żurek nie za kwaśny), gulasz Izy rozpływał się w ustach a policzki wołowe miały właściwą konsystencję. Czas na rozmowach i żartach minął nam błyskawicznie . Inauguracja blogerskich testowań restauracji została uznana za udaną mimo małej frekwencji . W grudniu mamy spotkanie wigilijne, kolejne więc w styczniu.Na deser zdecydowała się tylko Iza – ale proszę przypomnij mi co to, bo zapomniałam , creme brulee ?Do zobaczenia następnym razem