Wykonanie
Kiedy byłam latem w Normandii, dostałam od znajomych świetną francuską książkę kucharską „Prawdziwa kuchnia naszych babć ” ( można ją zobaczyć tutaj ). Postanowiłam robić co jakiś czas dania z niej i ostatnio trafiła się okazja – mąż kupił mule. Wiedziałam, że najlepsze są gotowane w
białym winie i takie nazywane są we Francji moules marinieres – mule po marynarsku. Najpierw na
maśle smaży się pokrojoną
cebulkę, dodaje
zioła, zalewa
winem i gdy to wszystko wrze – wrzuca się odpowiednio przygotowane mule. Trzeba robić je ostrożnie i dokładnie – wskazówki do tego znalazłam u Dorotki z Pozytywnej kuchni.
Masła i
wina dałam nieco więcej,niż w przepisie , żeby było więcej sosu, w którym maczaliśmy
pszenne bułki ( wieczorem już nie udało się kupić
bagietki).Ok. kg muli
cebula2 łyżki
masła2/3 szklanki białego
wytrawnego winanatka pietruszkitymianeksól,
pieprz do smakuMule przygotowałam według wskazówek z Pozytywnej kuchni – Jak oczyścić muleRozgrzałam w garnku
masło i na wolniutkim ogniu zeszkliłam pokrojoną
cebulkę , ale jej nie rumieniłam. Dodałam pokrojone listki
pietruszki i sporą szczyptę
tymianku ( miałam suszony). Wlałam
białe wino, doprawiłam nieco
solą i
pieprzem z młynka i doprowadziłam do wrzenia .Wrzuciłam przebrane i oczyszczone dokładnie mule i gotowałam na dużym ogniu około 5 minut, potrząsając co jakiś czas garnkiem, żeby mule się dokładnie ugotowały. Większą ilość trzeba gotować nieco dłużej, ale nie więcej, niż 10 minut, bo mule stają się gumowe.Po 5 minutach moje wszystkie się otworzyły i były gotowe. Zjedliśmy je z
bułkami pszennymi ( z braku
bagietki) maczanymi w winnym sosie, w towarzystwie
sałaty z
pomidorami w
winegrecie i
serków pleśniowych. Popijaliśmy oczywiście
białym winem.Mule były delikatne, aromatyczne i pyszne, doskonale smakowały w takim zestawieniu. Pierwszy raz je gotowałam i uważam eksperyment za udany.Smacznego !