Wykonanie
Wielkanoc to okres istnej jajomanii. Ludzie kupują
jajka hurtowo, bo, wiadomo: do ciasta, do zupy, faszerowanych
jajek z
pieczarkami, sałatek, do koszyka wreszcie. U mnie zawsze jest ich tyle, że jeszcze nie było świąt, żeby trzeba było w ostatniej chwili dokupywać i zawsze, ale to zawsze zostaje spora poświąteczna nadwyżka. Za to słodkich pisanek jeszcze nigdy nie było. W ich przypadku wręcz przeciwnie – nadwyżki nie ma. Jeszcze się święta a dobre nie zaczęły, a
ciasteczek już prawie nie ma. Część rozdałam w prezencie, a to, co zostało, hmm, no właśnie prawie nie zostało :)
Słodkie pisanki to typowe kruche
ciasteczka, ozdobione na wierzchu dwoma rodzajami lukru:
białym i
czekoladowym oraz
bakaliami. Lubię wypieki, w których ozdabianiu obowiązuje inwencja własna. Dlatego też tak bardzo lubię wigilijne piernikowanie, bo robienie ciasta, wycinanie
ciasteczek różnymi foremkami i pieczenie to połowa przyjemności, frajda zaczyna się kiedy ostudzone można już dekorować. Słodkie pisanki są bardzo delikatne, takie lekkie i wiosenne. A propos wiosenności – macie już tulipany? :)
Składniki na ok. 40
ciasteczek:35 g
cukru150 g
mąki75 g lekko zmiękczonego
masła1
jajko70 g
cukru pudru, 2 łyżki
kakao,
bakaliePrzygotowanie:Oddzielić
żółtko od
białka, wbijając każde do osobnej miski. Z
mąki,
żółtka,
cukru i
masła szybko zagnieść kruche ciasto. Uformować z niego kulę, zawinąć w folię spożywcza i włożyć do lodówki na pół godziny. Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość ok. 3 mm, nie za cienko. Powycinać
ciasteczka w kształcie
jajek: foremka lub nożem. Ułożyć je na blasze obok siebie. Nie potrzeba dużych odstępów,
ciasteczka nie rosną. Wstawić do rozgrzanego do 180 o C piekarnika i piec 15 minut.
Białko utrzeć z
cukrem pudrem na
lukier. Odłożyć dwie łyżki lukru, dodać do niego
kakao.
Białym lukrem posmarować całe wystudzone
ciasteczka. Kiedy lekko zastygnie, ciemnym lukrem ozdobić słodkie pisanki.
Tomasz Lis, Press, nr 1 (168) 201Pisać o Pressie?... A może o Lisie? Nie, o Lisie nie, to ani nie mój typ dziennikarstwa, ani nie mój wzór dziennikarza. Press. Dziennikarski must have. Nawet na egzamin uczyłam się z Pressa (tabelki na końcu z badaniami czytelnictwa prasy). Odkąd zaprenumerowałam, a właściwie dostałam w prezencie roczną prenumeratę, ale na moją prośbę, więc to prawie jakbym sama sobie zaprenumerowała (wybaczysz mi to, Julianie ;) ), innego prezentu w tym roku pod choinkę już nie chcę. Ale do czego zmierzam. Kiedy nie kupowałam Pressa, gazeta była w kioskach i na tym się kończyła jej rola w moim życiu. Odkąd czytam, nie wyobrażam sobie jej nie czytać. Prosta zależność: czego nie znasz, to cię nie obchodzi. A jak już masz, o tak, jak już masz i czytasz, reagujesz na zdziwione spojrzenia studentów dziennikarstwa: no jak to, Pressa nie czytasz? Zapominając, że jeszcze pół roku byłam taką antypresówą :)