Wykonanie
Jagodowe pancakes ** podane z tahini,
bananem,
brzoskwiniami ufo,
malinami i
porzeczkami białymi** z dodatkiem
napoju migdałowegoUff co to były za cudowne 2 dni - 24 h na nogach, 0 snu, ale było warto. Zaraz się przekonacie dla czego ^^Od razu po przyjeździe do Karkowa udałyśmy się na małe zwiedzanie -
plantami doszłyśmy na Floriańską obserwując przy tym
malarzy, którzy malują właśnie centralnie na tej ulicy.Obowiązkowo następnie udałyśmy się na Rynek Główny,
Ale skoro to praktycznie tylko te miejsca odwiedza się na wycieczkach szkolnych, a zapomina się o pięknej dzielnicy Krakowa - Kazimierzu postanowiłyśmy skorzystać z okazji.Oczywiście, jak Kazimierz, to i dzielnica żydowska, która wywarła na nas ogromne wrażenie.
A stamtąd miałyśmy już bardzo blisko do 100 % wegańskiej knajpki z pysznymi burgerami - Nova Krova. Nie tylko burgery tam są przepyszne ( i tanie), ale i samo miejsce, dlatego warto tam wpaść, bo wybór burgerów jest na prawdę duży. Właściciele pomyśleli również o osobach na diecie bezglutenowej, bo
bułkę do burgerów można wybrać właśnie gluten free.
A o to mój burger -
kaszowy ( z
kaszy jaglanej z
suszonymi pomidorami), oczywiście
bułka jest gluten free, a do burgera jako sos wybrałam sobie
majonez klasyczny
Po takim pysznym obiadku udałyśmy się na mały odpoczynek nad Wisłę, ale tą na Kazimierzu, bo stamtąd miałyśmy blisko do kolejnego miejsca, które chciałam odwiedzić - lodziarnię Si Gela ( na ulicy Staromostowej), w której można dostać
lody gluten free, ale jeszcze oprócz tego WEGAŃSKIE. Mają bardzo dużo smaków do wyboru i stałyśmy 10 min, zanim wybrałyśmy dwa smaki -
marchewkowy i
jeżynowyWawel również odwiedziłyśmy, jak i Franciszkańską z oknem papieskim.
I to koniec "części zwiedzania", ale nie koniec atrakcji jakie na nas czekałyMiałyśmy zamiar udać się na
male zakupy, do Galerii Krakowskiej no i tak zrobiłyśmy, ale patrzcie kogo spotkałyśmy na schodach :D
Ale największe suprise czekało na nas pod galerią - autokar naszej Reprezentacji, który mogłyśmy zwiedzić, dzięki przemiłemu panu kierowcy <3
No a teraz to, po co przyjechałyśmy do Krakowa - meczOczywiście było mega- cudowna atmosfera, 15 tys kibiców, gra siatkarzy, dzięki której każdy mógłby dostać zawału, ale awans do Rio zapewniony więc każdy się cieszył.
Po meczu od razu poszłyśmy na dół, żeby się dostać do siatkarzy, ale to nie było wcale takie łatwe,bo była masa ludzi, w
sumie to dzikusów, bo odstraszyli oni siatkarzy ... ale nie mojego ulubionego Karola Kłosa.
I teraz to co napiszę to było moje zaskoczenie, podchodzę do Karola, a on - " ja cię znam, taaaak - to tobie lajkuję wszystkie zdj na instagramie" - tego to się nie spodziewałam po nim, ale wprawił mnie w ogromną radość i uśmiech na twarzy, które nie schodził dłuuugo z twarzy. Troszkę sobie jeszcze pogadaliśmy ( powiedział, że trzyma kciuki,żebym się dostała na ŁUM) i
pora była wracać na dworzec, by tam oczekiwać 5 h na Polskiego Busa.To tyle z mojej strony.Nazwa bloga zostanie zmieniona dziś wieczorem, bo przez zamieszanie z wyjazdem wgl nie miałam czasu, żeby włączyć laptop.Miłego dnia :*