ßßß Cookit - przepis na Tydzień w Anglii, kulinarnie.

Tydzień w Anglii, kulinarnie.

nazwa

Wykonanie

W sklepie natrafiłam też na wegańskie lody z mleka kokosowego . Od razu je kupiłam. Na początek wersja waniliowo-kokosowa, która smakowała mi nieco mniej od tej czekoladowej. W każdym razie, świetna sprawa – takie lody można znaleźć niemalże w każdym sklepie. Korzystna cena i gwarantowany pyszny smak!
Znacie słynne batoniki nakd ? Właśnie pierwszy raz jadłam je w Anglii, to też stamtąd one pochodzą. Je też możecie znaleźć tam w wielu sklepach, nie trzeba dreptać do bio czy eko sklepiku. Zazwyczaj jadłam je w drodze, czy to w Oksfordzie czy też na lotnisku. Tak, żeby dodać energii, a poza tym spróbować czegoś nowego. Spróbowałam też kokosowego Trek ‚a 😉
Przejdźmy do restauracji, bistro, kawiarni itp. Oczywiście, na każdym kroku możecie natrafić na Starbucksa – dosyć często piłyśmy tam z Mamą kawę. Ja zazwyczaj wybieram sojowe cappuccino. W Oksfordzie natrafiłyśmy na przyjemną, klimatyczną kawiarnię Organic Deli Cafe . Sprzedaje się tam przeróżne organiczne jedzenie – surowe czekolady, masła orzechowe, kremy, przetwory, domowe hummusy czy pesto, świeży chleb na zakwasie i inne. Można też bardzo smacznie zjeść – wegetariańskie oraz wegańskie dania. Chciałam spróbować w wersji wegańskiej tradycyjne brytyjskie śniadanie, aczkolwiek trafiłyśmy tam już w porze lunchowej, a dla nas obiadowej, więc wybrałam falafele z pieczonymi warzywami oraz hummusem . Bardzo smaczne, choć czas oczekiwania trochę się wydłużył warto było tam zjeść
Drugi raz w Oksfordzie znalazłyśmy bar, w którym sprzedaje się jedzenie na wynos. W wersji wege przede wszystkim. Można dobrać do danej potrawy (na ciepło czy też na zimno w formie sałatki) przeróżne kasze, ziarna, warzywa, sosy itp. Ja wybrałam polecaną w danym dniu Veggie Korma (tofu, słodkie ziemniaki, mleko kokosowe, curry), a do tego kaszę pęczak z warzywa i ziarnami . Na prawdę, świetne miejsce – przede wszystkim bardzo tanio, a przy tym pysznie i zdrowo (i te drewniane sztućce <3)
Przenosząc się teraz do Londynu. Byłyśmy tam tylko raz (mój drugi raz, ale na pewno nie ostatni!). Na Oksford Street (jedna z najdłuższych ulic z mnóstwem sklepów) znajduje się ciekawe miejsce o nazwie Vantra . Serwują tam przede wszystkim surowe słodkości i pyszne wegańskie jedzenie. Zachwyciłam się tym miejscem. Potrawy nakłada się na talerz lub do pudełka (na wynos), następnie waży się i płaci. Ceny nie są jakieś kolosalne, a przy tym można przepysznie zjeść. Ja postanowiłam spróbować „wszystkiego po trochu”, bardzo mi smakowało (curry najlepsze <3). Na koniec nie mogłyśmy pominąć deseru – wybrałam dla nas surowe tiramisu oraz kokosowy trójkąt . Najlepsze wegańskie, surowe ciastka jakie spróbowałam!!! Niebo w gębie 😀
To by było na tyle (…jak na razie 😉 ). Większość obiadów jadłyśmy w domu. Mamy takie szczęście, że spałyśmy u kuzynki Mamy, a zarazem naszej bliskiej przyjaciółki. Zazwyczaj ja gotowałam, głównie stir fry warzywny z makaronem czy ryżem i ziarnami np. komosą.
Podsumowując – w Anglii jest spory wybór jeśli chodzi o wegańskie jedzenie, a to tylko garstka tego co Wam pokazałam. Mam nadzieję, że będę miała okazję jeszcze bardziej wgłębić się w ten temat
Jeśli chodzi o pogodę to trafiłyśmy na bardzo ciepłe, słoneczne dni. Padało tylko pod koniec, na szczęście jak już miałyśmy wracać do Polski, także udało się! To już trzeci raz kiedy jestem w Anglii, a pogoda zawsze dopisywała
Wróciłam z bólem gardła, ale to pewnie nie tylko kwestia zmiany klimatu, ale też długiej podróży.
Na lotnisku też można zjeść coś wegańskiego 😉 Zupa kupiona w Pret, z soczewicy i komosy ryżowej z dużą ilością warzyw i przypraw (żadna paćka, tylko duże kawałki warzyw i widoczne przyprawy) – była przepyszna, a co najlepsze, na ciepło
Nie przepadam za lataniem (a kocham podróżować :D), ale widoki są piękne. Zresztą, półtorej godziny to niewiele.
Co do podróży i pogody jeszcze, to niestety nasz pociąg do Poznania przez anomalie pogodowe, które miały miejsce tydzień temu, spóźnił się ponad 4 godziny. Na szczęście, mam tak wspaniałych bliskich, że od razu ktoś po nas przyjechał i podwiózł prosto na lotnisko (trasa ok. 400km…). Potem jeszcze było trochę nieszczęśliwych przeszkód co jeszcze bardziej nas przygnębiało, ale wyszliśmy z tego i wierzę, że teraz już będzie tylko dobrze. Czasem człowiek się zastanawia, dlaczego spotyka go tyle nieszczęść, ale chyba nie ma sensu wchodzić w ten temat i najlepiej po prostu żyć dalej. Nie poddawać się, stale to powtarzam. „Trzeba twardym być, nie miętkim”! 😀
Miłego, słonecznego dnia!
Źródło:http://www.anappleaday.pl/2015/07/tydzien-w-anglii-kulinarnie.html