Wykonanie
Zamiast pisać o pogodzie i robić świąteczne wprowadzenie muszę się przyznać do błędu. Moje zeszłoroczne pierniczki pod względem smaku były jedną wielką klapą. Były zjadliwe i pewnie dużo lepsze niż niektóre ze sklepu, ale brakowało im aromatu,
miodu,
migdałów i... wszystkiego łącznie z
sodą było za mało. Jako, że już
pora na coroczny maraton pieczenia, zaczęłam weryfikować przepis z mojej czarnej książeczki. Reasumując zmieniłam zestaw produktów potrzebnych do przygotowania
ciasteczek. Teraz na liście zakupów mam:500g
mąki pszennej200g
cukru pudru1 łyżka
sody oczyszczonej6 łyżek płynnego
miodu1
jajko150g
masła100g siekanych
migdałówok. 15g
przyprawy do piernikaWszystkie suche produkty wsypałam do miski, dodałam roztopione
masło i
miód. Połączyłam składniki mikserem. Dłońmi uformowałam z nich kulę, którą zawinęłam w folię spożywczą i
ukryłam w zamrażalniku na 30 min. W
między czasie rozgrzałam piekarnik do temperatury 175˚C. Wyjęłam ciasto z zamrażalnika. Odcięłam po kawałek i rozwałkowywałam
między dwoma kawałkami foli spożywczej. Radośnie wycinałam reniferki, serduszka i gwiazdki. Do pierniczków wybrałam
migdały siekane, ponieważ wszystkie kawałki mają tą samą wielkość i ciasto zawsze
spod wałka wychodzi tej samej grubości. Układałam je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Ile czasu trzymałam je w piekarniku, nie jestem w stanie powiedzieć, po prostu widziałam przez szybkę, że są już gotowe. Resztki zawijałam w folie i wkładałam do zamrażalnika. I tak w kółko cała procedura, aż do końca ciasta.Z pół kilo
mąki wyszła mi duża puszka pierniczków. Miałam nadzieję, że udekoruję je bliżej świąt. Tym czasem okazało się, że wszystkie
ciasteczka zniknęły. Dzisiaj zabieram się po raz kolejny za pieczenie, mam nadzieję, że tym razem do dnia dekoracji coś dotrwa.