Wykonanie
"Leave the gun, take the cannoli" - tekst wypowiedziany przez Petera Clemenza (granego przez Richarda Castellano) w filmie "Ojciec Chrzestny", nabrał dla mnie całkiem nowego znaczenia. Nie dziwię się, że po zabiciu zdrajcy rodziny Corleone, pomyślał o tym tradycyjnym sycylijskim deserze. I jak to fantastycznie brzmi: Cannoli. Gdyby film kręcono w Polsce, zapewne powiedziałby jakoś tak: "Zostaw pistolet, weź rurki z kremem"... tragedia. Ale nie zamierzam tutaj rozwodzić się nad polską kinematografią. Post miał dotyczyć cannoli.Ja robiłam je pierwszy raz i na pewno nie ostatni.
Składniki na około 10 cannoli:50 ml
wina białego półsłodkiego125 g
mąki15 g miękkiego
masłałyżka
cukruserek ricottałyżka
cukru pudruolej do głębokiego smażenia
białko jajkaZ
wina,
mąki,
masła i
cukru zagniatamy ciasto. Należy je cieniutko rozwałkować i wykroić szklanką kółka. Teraz przydają się metalowe rurki do wypieków ale ja ich nie miałam więc zrobiłam sama z rolki po ręczniku papierowym i folii aluminiowej. Potrzeba
matką wynalazków :) Na rurki nawijamy kółka z ciasta tak aby delikatnie nachodziły na siebie. Miejsce łączenia smarujemy
białkiem, będziemy
mieli pewność, że podczas smażenia się nie rozkleją. Rozgrzewamy
olej, jak na frytki i wkładamy cannoli. Smażymy aż będą rumiane i zrobią się na nich małe pęcherzyki. Odkładamy na ręcznik papierowy aby ociekły z tłuszczu. Gdy wystygną, ściągamy z rurek, powinny odchodzić bez problemu.
Serek ricotta, mieszamy z łyżką
cukru pudru. Szprycą napełniamy cannoli
ricottą. Na koniec posypujemy
cukrem pudrem i gotowe.
A tutaj wspomniana scena z "Ojca Chrzestnego":