Wykonanie
Często bywamy w okolicach Biprostalu. Jest tam dobrze schowana tawerna grecka Hellada. W końcu postanowiliśmy odwiedzić to miejsce. Wystrój nie przyciąga uwagi (albo jak kto woli, nie odciąga uwagi od jedzenia), jasne ściany, niebieskie poduszki, regał z butelkami i trochę zdjęć z widoczkami Grecji. Dostaliśmy czekadełko - smaczne duże
zielone oliwki.Ponieważ nie byłam specjalnie głodna, zdecydowałam się na
sałatkę Spanakosalata me tyri (18 zł). Zgodnie z opisem to
sałatka ze
szpinaku,
buraczków i smażonej
fety. Rzeczywistość odbiegła trochę od moich wyobrażeń, zgodnie z którymi powinnam dostać górę świeżych listków
szpinaku ze smażoną
fetą i
buraczkami. Moja
wina, nie dopytałam. Zamiast tego dostałam wielki talerz, a na nim idąc od dołu: pokaźną warstwę smacznych marynowanych
buraczków, górę mieszanych
sałat, warstwę ciepłego duszonego
szpinaku na słono, z
rodzynkami, a na samym wierzchu kawałek miękkiej i delikatnej smażonej
fety panierowanej w płatkach
migdałowych. Do tego były jeszcze 4 malutkie grzaneczki, ale chyba bardziej do ozdoby, bo bardzo szybko rozmiękły w sosie z
buraczków. Poza tym, że musiałam wydłubywać
rodzynki,
sałatka bardzo mi smakowała. Zaskoczeniem była smażona
feta, jakoś inaczej wyobrażałam sobie jej smak i konsystencję. Alastor zamówił Bifteki scharas (19 zł) - kotlet z
mielonego mięsa nadziewany
fetą, podawany z pieczonymi ziemniaczkami,
buraczkami i
sosem tzatziki.
Mięso było delikatne i dobrze przyprawione, słona
feta nadała mu bardzo interesujący smak, dodatki smaczne i estetyczne, danie zdecydowanie na plus. Obie porcje obfite, nie wiedząc na co się decyduje do mojej sałatki domówiłam jeszcze frytki. Moja frytkożerność została zaspokojona - porcja była duża, a frytki dobrze usmażone. Mam tylko jedna uwagę - zostały posypane
suszonym oregano, które trochę nieprzyjemnie drapało w podniebienie.Na nasze nieszczęście, zdecydowaliśmy się zamówić desery - baklawe i syko phyllo (po 10 zł każde). Baklawy ie trzeba chyba szczególnie przedstawiać - bardzo słodkie nadzienie
orzechowe w cieście filo, polane
miodem, na porcję składały się aż 3 kawałki, gałka
lodów i pokaźna porcja prawdziwej
bitej śmietany. Pyszne, ale za dużo jak na możliwości jednej osoby. Z kolei syko phyllo to podawane na ciepło pierożki z
ciasta filo ze słodkim nadzieniem z fig (zgodnie z opisem w nadzieniu powinny być też inne
owoce, ale w smaku wyczułam tylko
figi) też polane
miodem i podane z
bitą śmietaną. Też trzy sztuki. Też bardzo smaczne - cienkie, chrupiące
płatki ciasta w połączeniu z mazistym słodkim nadzieniem, to połączenie jest zdecydowanie trafione. Też za dużo. Nie dałam rady, zostawiłam pół ostatniego pierożka.