Wykonanie
SUSZONE POMIDORYMówiłam, że mnie poniosło ;) Ale, jak szaleć, to szaleć.
Pomidory suszone z
kaparami kupiłam kiedyś z Lidla.. Bardzo mi smakowały. Postanowiłam zrobić sobie ich domową wersję. I tak razem z
suszonymi pomidorkami z
bazylią i
oregano oraz takowymi z
rozmarynem, na półeczce mojej spiżarni stanęły te. Robiłam je podobnie do tych z
bazylią i
oregano z przepisu Olgi Smile, ale zmodyfikowałam go nieco dostosowując do swojego i Rodzinki podniebienia. Niestety do tych słoiczków też trafiły lekko przysmolone, więc ich kolejna partia na pewno już niedługo zamieszka w piekarniku. Poza tym, jak już
pisałam, z LIM najsmaczniejsze są
pomidorki suszone, a na nie sezon właśnie się rozpoczął :)
Składniki:
pomidory - Limy ewentualnie
daktylowe jak moje
sólsuszona
bazyliasuszone
zioła prowansalskieczosnekocet winnyoliwa z oliweksłoiczek
kaparówPomidorki myjemy, kroimy na połówki, wydrążamy pestki, każdą połóweczkę solimy. I teraz, według oryginalnego przepisu
rodem z Włoch suszymy w słońcu 4 dni. W
polskich warunkach zaś układamy
pomidorki ciasno na blaszce na papierze do pieczenia i suszymy w piekarniku w niskiej temperaturze ( od 60-70'c do max 100'c) przy uchylonych drzwiczkach. Temperaturę musimy dostosować do własnego piekarnika. Zasada żelazna jest taka sama, jak przy wszystkich wersjach:
pomidorki mają się suszyć, a nie piec. Jeśli posiadamy termoobieg - świetnie - to znacznie przyspiesza proces ponoć. Ja nie posiadam.
Pomidorki daktylowe suszyłam około półtora dnia. Mięsiste limy suszymy mniej więcej 8h.
Pomidory są gotowe, gdy skórka jest mocno zmarszczona, nic nam z nich nie cieknie - są suche, ale jeszcze nie są podeszwą suchą na wiór. I nie są zbyt czarne ;)
Gdy już
pomidory są ususzone wrzucamy wszystkie połówki do jednej miski. Posypujemy je obficie
bazylią i
ziołami prowansalskimi .Następnie na pięć kilogramów nie ususzonych
pomidorów dodajemy jedną łyżkę
octu winnego. Mieszamy. Tak gotowe
pomidory pakujemy do wyparzonych słoiczków:
Na dno układamy plasterek
czosnku i wrzucamy kilka
kaparów. Następnie luźno kilka
pomidorków i znów plasterek
czosnku,
kapary i tak do 3/5 słoiczka.
Nie pakujmy
pomidorów do samej góry, gdyż po zalaniu
oliwą pęcznieją chłonąc
oliwę. Dlatego warto lać jej naprawdę po same brzegi, zalewając
pomidory w całości.
Oliwę z oliwek rozgrzewamy mniej więcej do momentu, gdy zaczną pojawiać się w niej pęcherzyki i kropelki przed wrzeniem. Nie przestraszcie się, gdy zacznie wam całość skwierczeć - podobnie jak przy wrzucaniu
cebulki na rozgrzaną
oliwę. To dobry znak ;) Słoiczki zakręcamy i odwracamy do góry dnem. Wekują się same.Gdyby jednak na następny dzień po wystygnięciu
oliwy okazało się, że słoiczek nie chwycił, spokojnie możecie po ponownym zakręceniu za pasteryzować go przez około 10 minut i znów odwrócić do góry dnem. Widocznie
oliwa była zbyt zimna:)
Pomidorki są gotowe już po wystygnięciu
oliwy. Ponoć wytrzymują kilka lat...hm...to ja może zrobię z 5 partii by sprawdzić...Smaczności !!!