Wykonanie
Dostałam od mamy w prezencie (choć sama wybierałam wzory) cztery naczynia tajine. Takie jednoosobowe :)
Tajine to nazwa jednocześnie naczynia jak i potrawy. Dania przygotowane w tym naczyniu są bardzo zdrowe, ponieważ można je dusić bez tłuszczu.
Woda, która paruje, dzięki pokrywce w kształcie komina - skrapla się z powrotem do podstawki.Poza tym pieczenie dania jest bardzo powolne i w niskiej temperaturze. Można je przygotować w piekarniku, jak również na kuchence gazowej, na małym ogniu, używając do tego koniecznie płytki na palnik, żeby nie zniszczyć naczynia i ochronić go przed bezpośrednim działaniem ognia (ja swoją płytkę kupowałam na allegro i ma dodatkowo włożoną wkładkę krzemową pomiędzy dwie siatki stalowe - jestem z niej zadowolona, ponieważ jest dosyć duża. Jej średnica to 20 cm, a moje tajiny mają średnicę 15 , 5 cm. Tak więc płytka chroni je przed ogniem).
Tajine jest bardzo wrażliwe na temperatury, dlatego wkłada się je do zimnego piekarnika na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.Tajiny są emaliowane i nieemaliowane. Moje należą do tej pierwszej grupy. Emalia ma zapobiec przywieraniu składników. Mimo emalii na moich tajinach, składniki trochę przywierają, ale bardzo łatwo się je usuwa. Moja mama ma tajine nieemaliowany i nie słyszałam, żeby narzekała, a nie raz
jadłam już dania przez nią przygotowane :)
Przed pierwszym skorzystaniem, należy tajiny najpierw zahartować.Hartowanie zaczynamy od namaczania w wodzie przez kilka godzin. Ja namaczałam 5 godzin w wannie, w chłodnej wodzie (nie może być bardzo zimna i nie może być bardzo ciepła). Zaczęłam od dwóch naczyń, ponieważ bałam się reakcji. Pomyślałam, że jak mam zepsuć to lepiej dwa niż od razu cztery ;)
Potem zajęłam się pozostałymi dwoma :)
Po 5 godzinach namaczania wyjęłam je (choć jeden nie chciał wyjść ;) ...... i dokładnie
wytarłam czystą, miękką ściereczką. Umieściłam w zimnym (!) piecyku. Nastawiłam go na 150 stopni i dopiero od tego momentu odliczałam 2 godziny na grzaniu góra/dół.Po tym czasie odstawiłam na bok, aby w spokoju wystygły :)Dopiero po takim zahartowaniu można z tajina skorzystać. Jeśli go nie zahartujemy to istnieje ryzyko pęknięcia naczynia w piecyku razem z daniem, które chcieliśmy upiec. Nie dość, że nie będzie co jeść, to będzie niezły misz masz w piecyku. A tego chyba nie chcemy... :)
Informacje, które tu zawarłam są informacjami z mojego doświadczenia. Nie jestem wykwalifikowanym znawcą w tym temacie. Możliwe więc, że spotkacie się z innymi sposobami przygotowania tajina przed pierwszym użyciem.Jeśli zobaczycie, że opis mój różni się od innych, to nie znaczy, że któryś jest nieprawidłowy. Nie jestem znawczynią kuchni arabskiej, a kobietą gotową do eksperymentów w kuchni :) Stąd chęć posiadania takich naczyń. I zapewne nie raz pojawi się na moim blogu danie z tego naczynia :) -
mięsne i bezmięsne.Oj, zdrowo będzie! :) Oby... ;)