ßßß Cookit - przepis na moim zdaniem: z podręcznika podróżnika, paleta L'Oreal Color Harmony

moim zdaniem: z podręcznika podróżnika, paleta L'Oreal Color Harmony

nazwa

Wykonanie

Podczas wszelakich podróży ważne jest, aby nasz bagaż był mały i lekki. Mnie, jak pewnie większości kobiet ograniczanie ilości zabieranych rzeczy przychodzi ciężko zwłaszcza w kwestii kosmetyków. Kosmetyczki wiecznie się nie dopinają, a zamki też już dwa razy mi pękły.
Środek lokomocji jakim się przemieszczamy również nie jest bez znaczenia. Ja najczęściej jeżdżę autokarami, nocny przejazd, a od rana zwiedzanie. Człowiek chciałby na zdjęciach wyglądać jak człowiek, a tu ani czasu, ani warunków by wyciągać z walizki tonę kosmetyków i rozpoczynać szpachlowanie.
Wszystko jest jednak kwestią organizacji. Spakowanie do podręcznego bagażu kilku rzeczy umożliwi wykonanie pełnego makijażu nawet w jadącym autokarze (po zagranicznej autostradzie rzecz jasna ;) Przyznam nawet, że tuszowanie oczu w takich warunkach idzie mi lepiej niż we własnej łazience.
Od maja do września 2011 roku udało mi się tylko 8 razy odwiedzić Znojmo, a dokładniej znajdującą się tam strefę bezcłową. Podczas jednej z tych wizyt kupiłam paletę L'Oreal Color Harmony w wersji dla brunetek sygnowaną przez Penelope Cruz.
Opakowanie jest solidne i nie ma prawa otworzyć się w torebce, jest lekka co ważne przy podróżach. Posiada duże lusterko, które bardzo się przydaje, ponieważ malowanie w lusterku puderniczki jest upierdliwe. Zawiera trzy aplikatory, pacynkę do cieni, pędzelek do ust i pędzel do różu (nie korzystam z nich, więc gdzieś je posiałam lub wyrzuciłam). Najważniejsze jednak, że kosmetyki, które kryje są bardzo dobrej jakości.
W środku znajdziemy pięć błyszczących cieni umożliwiających wykonanie delikatnego jak i mocnego makijażu. Mają one lekko "mokrą" konsystencję i nie osypują się na twarz, pigmentacja jest świetna, długo się utrzymują. U mnie aby się nie rolowały wymagają bazy, ale to dotyczy wszystkich cieni na moich oczach ponieważ mam opadające powieki. Złoty oraz bladoróżowy cień idealnie rozświetlają kąciki.
Natomiast ostatni ciemnozielony jest chyba najciekawszy. Przy pierwszym nałożeniu zachowuje kolor z opakowania, a w miarę rozcierania zmienia się w brązowy. Podczas robienia swatcha efekt ten wyszedł mi na palcu którym rozcierałam cień, jednak podczas normalnego malowania pędzlem znajduje się on na oku, nie na pędzlu ;)
Delikatny róż odświeża twarz, nie można zrobić nim sobie krzywdy. Daje satynowy efekt i nie zawiera drobinek. Cztery błyszczyki/pomadki, które mają piękny waniliowy zapach, nawilżają usta nie sklejając ich. Niestety nie są zbyt trwałe.
Jedyną wadą tej paletki jaką znalazłam jest klej, którego wyschnięcie spowodowało, że jeden z cieni zaczął wypadać. Ale taki problem to nie problem, a takie wpadki zdarzają się też w droższych paletach np.Naked 2, która kosztuje ok.180zł.
W sklepach stacjonarnych w Polsce jej nie widziałam, ale czasem można dostać je na allegro. Ja o ile dobrze pamiętam zapłaciłam za nią ok.20 euro. Może dużo, jednak uważam, że warto, ponieważ jest bardzo praktyczna oraz wydajna, używam jej od czasu zakupu 2-3 razy w tygodniu, a zużycia prawie nie widać.
Źródło:http://www.moimzdaniem.be/2013/03/z-podrecznika-podroznika-paleta-loreal.html