Wykonanie
« Potrawka z
krewetekMy Spring »
Kraków przywitał nocą. Gwarno, klimatycznie, beztrosko. Poszukiwałam miejsc, w jakich można nie tyle dobrze, ale i tanio zjeść. Polecone, jak i te znalezione przypadkiem wypadły całkiem nieźle 😉

Największym odkryciem wyjazdu były placki ziemniaczane sprzedawane na Grodzkiej. Chrupiące i baaardzo smaczne! 5 zł – ba, z
sosem czosnkowym!… i jedzone na chodniku, najlepiej!

Zapiekanki z Okrąglaka. Już wiem dlaczego mówiono mi, by tam zajrzeć. Pychoty w tak niskiej cenie – w Warszawie się nie znajdzie. Chyba, że się mylę?

Słynne
Kiełbaski z Nyski. Czynne do 3 w nocy. To się nazywa biznes!

Chaczapuri nieco rozczarowało. Pierożki gruzińskie smakowały tak samo, jak uszka mamy – a szukałam nowych smaków… W menu brakowało dań – czyżby trochę przereklamowane, czy lokale przy Starym
Mieście tak mają?

Był i Still na Gołębiej.
Piwo za piątaka… i niewyraźny, niedzielny poranek.

Choć na to pomaga
kawa.

Lunch na Grodzkiej? Jesz ile chcesz – 100g, 3zł!

Słodkości też nigdy za wiele. Wedel zawsze ten sam. Smaczny, kaloryczny, się ceni.

Smak gór,
oscypki. Czekają w lodówce. Może z żurawiną?

… i podobno bez przygód nie ma wyjazdu.
Powiem tyle, że reguła się sprawdza!