Wykonanie
Na szczęście Mąż widząc moją skwaszoną minę, zaproponował, że następnego dnia z rana zabierze mnie i Syncia na małą wycieczkę do
portu. Tak też się stało. Zjedliśmy śniadanko. Wypiliśmy kawusię i mimo zachmurzonego nieba zapakowaliśmy się do Reńki. Krętymi, wąskimi dróżkami dotarliśmy do centrum tej małej wioski o przepięknej starej zabudowie. Zaparkowaliśmy auto przy głównej ulicy. Minęliśmy ciąg straganów pełnych nadbałtyckich pamiątek "made in China" i skierowaliśmy się wąskim zejściem w stronę morza. Do
portu trafić nie trudno. Wystarczy skorzystać ze zmysłu węchu lub jak kto woli zaobserwować skąd wyłaniają się ludzie z torbami pełnymi ryb ;)
Port okazał się równie malutki co sama miejscowość. Kilka małych, kolorowych kutrów na brzegu i krótki ciąg "garaży" zagospodarowanych na mini - giełdę
rybną. We wrotach każdego z nich skrzynki pełne
flądry zwanej Strornią i
pstrąga tęczowego o pięknym czerwonym
mięsie. A przy każdym stoisku rybak - sprzedawca sprawiający
ryby wybrane przez turystę - klienta.
Opustoszałe kutry stały już na piasku a
port zdawał się dopiero nabierać życia. Połów zakończony. Teraz trzeba oporządzić
ryby i przygotować sprzęt do następnej wyprawy na morze.
Już po kilku chwilach tam spędzonych dało się zauważyć, że mimo małych rozmiarów
port jest niezwykle sprawnie działającym "przedsiębiorstwem". Każdy miał tam swoje zajęcie. Kobiety z nastoletnimi dziećmi wyplątywały
ryby z
sieci. Młodzi mężczyźni je sortowali i układali w skrzynkach, inni porządkowali
sieci. Natomiast dojrzali panowie, o zniszczonych przez morze twarzach dyskutowali na różne tematy w małych grupkach, obowiązkowo przy papierosku.
Odniosłam wrażenie, że wszystko jest tam na swoim, właściwym miejscu. Tylko ja z tym moim aparacikiem fotograficznym jakoś nie pasowałam do końca.... .
Całe rodziny ciężko pracujących ludzi, żyjące z tego co im morze da i co rząd pozwoli wziąć i ja - opalona turystka, w kolorowych ciuszkach pstrykająca te swoje zdjęcia. Kontrast. Tak rażący, że w końcu schowałam aparat i już tylko obserwowałam ukradkiem tę małą społeczność, myśląc sobie przy okazji jakie moje miastowe życie jest proste.