Wykonanie
Posiłki w wegetariańskich knajpkach bywają inspirujące. Ostatnio
jadłam tortillę z falafelem. Bardzo mi smakowała, ale... No właśnie. Z powodu odmiennego stanu w jakim się aktualnie znajduję często miewam zgagi. Jeśli pokarm jest tłusty, z słony lub z niewłaściwymi
przyprawami sprawia, że odbija mi się cały dzień. Optymalnie byłoby jeść tylko domowe posiłki. Niestety nie zawsze mi się to udaje. Jednak bardzo się staram i postanowiłam zrobić falafele, które mi nie zaszkodzą. W lokalach są one smażone. Ja preferuję dania pieczone. Do przygotowania falafeli potrzebowałam:800 g
ciecierzycy (po ugotowaniu odjęłam dwie szklanki na humus, przepis znajduje się na moim drugim blogu kanapka zjedzona)duży pęczek
pietruszkiświeża
kolendra2 łyżki tahini6 ząbków
czosnku1 średnia
cebulapieprz cayennesłodka paprykakurkumakmin rzymski
wodałyżeczka
sodypół szklanki
mąki pszennejUgotowaną
ciecierzycę rozgniotłam tłuczkiem na gładką masę, dodałam drobno posiekaną
pietruszkę,
kolendrę i
cebulę, wycisnęłam
czosnek, wsypałam
pieprz cayenne, trochę
słodkiej papryki,
sól,
kurkumę i roztarty w moździerzu
kmin rzymski. Masa była sucha więc dodałam trochę
wody dosypałam
sodę oczyszczoną i
mąkę. Rękami wyrobiłam ciasto i uformowałam płaskie placuszki. Taka forma bardziej mi odpowiada, kulki nie bardzo mi pasowały, szczególnie, że planowałam zrobić
pity. Falafele ułożyłam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piekłam, aż się zrobiły się brązowe w ok. 200 stopniach Celsjusza. Wyszło mi 30 falafeli.