Wykonanie
Ach, jak ja lubię odwiedzać moje tureckie przyjaciółki i pić z nimi
herbatę! Ogromną zaletą mieszkania tutaj jest kontakt z cudzoziemcami z odległych
krajów, tak po prostu, na codzień. Oczywiście nie wszyscy tak pozytywnie o tym myślą, część społeczeństwa niestety nie lubi cudzoziemców (mnie pewnie też) i trochę mi ich żal. Tyle różnych kultur na wyciągnięcie ręki, a oni nic. Jedyne, co zaprząta ich głowy, to uprzedzenia. W Polsce jeszcze tego problemu na dużą skalę nie ma, bo i cudzoziemców jeszcze niewielu, ale może kiedyś nasze ulice wypełnią się kolorowymi twarzami i egzotycznymi strojami. Pamiętajmy wtedy, że to niesamowite bogactwo, z którego możemy czerpać inspiracje.Dziś wpadłam do
Esry na małą
herbatkę, małą w dosłownym słowa znaczeniu, bo tureckie szklaneczki są bardzo malutkie. Za to
herbaty całe mnóstwo. Przygotowywana jest w dużym dzbanku, podobnym do samowaru, w mniejszym dzbanuszku jest esencja, a w dolnej części gorąca
woda. Jak tylko się zagadamy i zawartość naszej szklaneczki nieco zbliża się ku końcowi, natychmiast jest nam dolewana nowa
herbata, po trochu z dzbanuszka z esencją i z dzbanka z
wodą. Marne nasze szanse, jeżeli chcelibyśmy po prostu dopić, pożegnać się i polecieć dalej. Za każdym razem, kiedy myślimy, że już wypiliśmy, nasza szklaneczka w jakiś zaczarowany sposób znów się napełnia. I znów rozkręca się nowy temat, mija kolejna godzina i śmiechom nie ma końca... W drodze do domu szumi mi w głowie, choć piłam tylko
herbatę i wiem, że nowych pomysłów mi w najbliższym czasie nie zabraknie. Częstowano mnie bowiem nie tylko
herbatą. Niedługo
będę miała dla Was całe mnóstwo przepisów na tureckie
ciasteczka i inne smakołyki. Czekajcie cierpliwie :-)