Wykonanie
Tutaj muszę Wam się przyznać, że w zasadzie będzie to mój pierwszy tort w życiu. Bardzo dawno temu zrobiłam co prawda jedno podejście, ale to co wyszło, nie smakowało ani nie wyglądało jak tort.Pewnie dlatego na pierwsze urodziny mojego dziecka zamówiłam tort w
cukierni, ale na drugie z pewnością już upiekę sama. Myślę że do tego czasu nabiorę całkowitej wprawy.Zapraszam wszystkich do upieczenia ze mną pierwszego torciku, który może nie wygląda jak te zza szyb
cukierni, ale za to (jak zwykle nieskromnie) – smakuje wyśmienicieReklamaPrzepis (jak wiele na blogu) z zeszytu mojej ś.p. mamusi…Składniki :
Biszkopt:5
jajek5 łyżek
mąki (czubatych)szklanka
cukru kryształowegołyżeczka
proszku do pieczeniaKrem:1 kostka
masła (1,5 kostki jeżeli tortownicę macie większą niż moja – średnica 22 cm)400-500 ml gęstej
śmietany1
cukier waniliowy (mały)7 łyżek
cukru pudruzapach do ciast (ja użyłam
cytrynowy – pół buteleczki)Dodatki :odrobina
spirytusuwiórki kokosowepomarańczkaZaczynamy od oddzielenia
żółtek od
białka.
Żółtka rozcieramy mikserem. Osobno ubijamy
białka mikserem na sztywną pianę (trochę to trwa), dodając po trochu
cukier. Następnie wlewamy do nich
żółtka i delikatnie mieszamy.
Mąkę przesiewamy na sitku razem z
proszkiem do pieczenia. Łączymy całość delikatnie mieszając.Tortownicę smarujemy
masłem i wlewamy do niej masę. Pieczemy w piekarniku w temp. około 180-200’C przez jakieś 30-35 minut.
Jak widzicie, delikatnie przypaliłam
biszkopt… Nie ukrywam że miałam przy tym na początku dużo nerwów,
potem jednak śmiechu. To dlatego że przypomniało mi się, że taka historia często się też zdarzała mojej mamieI tak jak i ona, zaczęłam po ostygnięciu go ratować, odkrawając przypalone elementy – podjadając je tak jak wtedy, gdy byłam dzieckiemDzięki temu przekonałam się, że
biszkopt jest dobry, słodki, nie przeszedł spalenizną i spokojnie można go „ratować” – tj. kontynuować przyrządzanie torciku.Po ostygnięciu, przekrajamy tort wzdłuż na pół i możemy go delikatnie nasączyć odrobiną
spirytusu.
Krem – miksujemy
masło razem z
cukrem waniliowym,
cukrem pudrem (możecie dodać mniej łyżek – próbujcie w trakcie), zapachem (połową buteleczki) i
śmietaną, którą powoli w trakcie miksowania dodajemy. Już po krótkim czasie zauważycie, że masa przybrała konsystencję kremu.
Przekładamy
biszkopt kremem, zamykamy i smarujemy z zewnątrz. Zostawiamy trochę kremu na dekorację. Całość posypujemy wiórkami kokosowymi. Na górze robimy wzorek z pozostałej ilości kremu. Wyszedł dość blado, więc dokładnie myjemy, a następnie parzymy
pomarańczkę, kroimy w plasterki i na pół i przyozdabiamy go na górze.
Mam nadzieję, że jak zobaczyłyście przygotowania do niego na zdjęciach, to nikt się nie zraził – wyszedł naprawdę super. Nie za słodki, nie za mdły, nie za ciężki ani nie za lekki – może jeszcze tylko trochę wizualnie niedopracowany. Znalazłam jednak paru „testerów” i nie spotkałam się ze słowami krytyki, więc z całą odpowiedzialnością
mogę wam go polecićZa jakiś czas postaram się o kolejny. Może na moje urodziny…?