ßßß
Już są. Pierwsze, polskie śliwki. Owoce stworzone do zapiekania, duszenia, faszerowania, powideł, konfitur, nalewek, śliwowicy. Świeżymi się aż tak nie zachwycam, choć renklodą nie pogardzę. W ciastach, wszystkich, są jak przysłowiowa wisienka na torcie i choć w tym cieście najwięcej jest marchewki, to i tak śliwka pokazuje, kto rządzi o tej porze roku. To mój autorski przepis i jak znam już życie z Wami, zechcecie go "poprawić" według potrzeb, diet i smaków. Tylko tym razem ostrzegam. Orzechy, razowe mąki, płatki wszelakiej maści, wysuszą go i nie doświadczycie kulinarnej przygody w pełnej krasie. Tylko ostrzegam, ale zabronić Wam nie mogę ;)Składniki na dużą tortownicę:250 g maki pszennej500 g obranej marchewki1,5 łyżeczki proszku do pieczenia1 łyżeczka sody3/4 szklanki oleju słonecznikowego lub z pestek winogron (olej kokosowy wysusza)1 czubata łyżeczka kakao1 łyżeczka cynamonu140 ml syropu klonowego(dodałam jeszcze 50 g ksylitolu; według zaleceń powyżej 3 roku życia, choć ja dosładzam nim czasami też dla Kacpra i nigdy nie wywołał niepożądanych efektów)4 jajkałyżeczka ekstraktu z wanilii15 śliwek węgierek
Jajka ubijać tak długo, aż potroją objętość. Wlać syrop klonowy i jeszcze ubijać, około minuty. Marchewkę zetrzeć w malakserze na cienkich oczkach, a potem jeszcze posiekać nożem (też w malakserze; powinna być bardzo rozdrobniona). W jednej misce wymieszać suche składniki. W drugiej marchewkę z ubitymi jajkami i olejem. Połączyć obydwie i przelać do wysmarowanej masłem i oprószonej mąką tortownicy. Na wierzchu układać połówki śliwek, przekrojoną stroną do góry. Piec godzinę w 180 stopniach, bez termoobiegu. Ostudzić. Posypać pudrem kokosowym (choć ja tym razem głównie dla oka)