ßßß
Życie uczy nas pokory. Uczy nas doceniania istot, które mamy przy sobie. Uczy nas celebrowania chwili. Ćwiczy naszą pamięć do tego stopnia, który doprowadza nas do szaleństwa. Przychodzi ten moment, kiedy uczymy się wielowymiarowości słowa kocham. Znajome nam jest to uczucie. Umiemy je okazać i nie wstydzimy się tego. Łzy wzruszenia czy smutku nie są ukradkiem wycierane i tłumaczone „pyłkiem w oku” czy alergią. Nie walczymy ze ściśniętym gardłem, pozaciskanym żołądkiem i gumowymi nogami. Poddajemy się temu. Uczymy się kochać… Ludzie jednak to marne istoty. Miłość rozumieją i okazują po swojemu w sposób bardzo ograniczony. Im dłużej skażeni są trującą istotą tego świata, tym mniej potrafią. Ginie gdzieś tam miłość dziecięca, niewinna, wierna, prawdziwa. Jest jednak coś co te wyniszczone życiem serca ludzkie otworzyć potrafi. Pies. Nie byle jaki. Każdy gdzieś ma swój odpowiednik psiego anioła.
Tak bardzo baliśmy się tego dnia, który nadszedł 9 września 7 lat po jej pojawieniu się w naszym świecie. Saba odeszła. Pozostawiła po sobie cholernie ogromne pokłady Miłości kotłującej się z bólem, żalem, niezrozumieniem i chorą nienawiścią do ludzi, którzy chodzą na spacery ze swoimi psami. Pojawiło się przywoływanie, nie tylko wspomnień, ale jej fizycznie. Wejście do domu skutkowało sięgnięciem po smycz, ale smyczy nie było. Cisza nocna owocowała wysłuchiwaniem delikatnego stukotu pazurków, ale słychać je było tylko w naszych głowach. „Saba, Sabeczka, Sabcia!!” – i nikt nie przybiegał się przytulić.Padał deszcz. Siedziałyśmy na parapecie z kubkami gorącej herbaty. „Patrz, a ci muszą w deszczu spacerować” padało. Jakbyśmy same siebie oszukać chciały, że te deszczowe spacery były takie straszne. Jakbyśmy same siebie przekonywały, że nam ich nie brakuje.
Musiało minąć ponad 3 lata, aby lekko oswoić żałobę. 3 lata serca nasze musiały tęsknić. Po 3 latach delikatnie zaczęły się otwierać. Powolutku, spokojnie. Otworzyć nie mogły się bez psa. Tylko widok uśmiechniętych, falujących fafli mógł sprawić mały, wielki cud.Nie każdy tego chciał. Część z nas się bała. Straty, cierpienia, żalu, bólu, śmierci kolejnego przyjaciela. Część z nas bała się… pokochać by nie „zdradzić” tej jedynej, tej wyjątkowej.„Nikt mi jej przecież nie zastąpi! NIKT!!!”. Tak padało od bladego świtu do ciemnej nocy. Taka była reakcja na każdego wyszukanego w czeluściach Internetu boksera. Do czasu…11 stycznia 2010 roku narodziło się nasze „odrodzenie”. 9 lutego, w dniu moich urodzin, pojawiło się zdjęcie „różowej kokardki”. Umarliśmy… by móc się odrodzić. Mała, cudowna, żywa kopia naszej „jedynej”. Maleńki Skarb, który czeka by kochać i być kochanym. Ona. Saba II.
Pojawiła się i wszystko zmieniła. Ułożyła niezłożone, robiąc przy tym niemały bałagan. Znów cieszył do łez podarty kapeć. Znów radowała ogryziona kanapa. Szrama od pazurków na ścianie była plastrem na otarcia duszy.

Wcześniej kochaliśmy. Kochaliśmy do szaleństwa, ale to co obudziło się teraz po dokładnie 3 i pół roku śpiączki było tak silne, że mogliśmy tylko płakać. Nie przepraszaliśmy w myślach pierwsze Saby. Dziękowaliśmy Jej. Byliśmy dumni z naszej „różowej kokardki” zgodnie przechrzczonej na Saba II.

…Niejeden pies czeka na to samo w naszej Fundacji SOS Bokserom . Każdy z nich ma swoją misję. Jedni chcą rozkochać człowieka, który uczuć TYCH jeszcze nie zna. Inni chcą zwrócić miłość utraconą wraz z dniem śmierci tego, co kochać nauczył…

.................................................................................................................................................................Więcej o naszej "Miłosnej historii" z bokserami dowiedzieć się możesz czytając te posty:- WALUTA ZA MIŁOŚĆ. PRZEPIS NA... SZCZĘŚCIE .- ADOPTOWANA = KOCHANA- PRZEDSZKOLAK MARZĄCY O ZMARSZCZKACH I LECZNICZA MOC BOKSERA...................................................................................................................................................................A jeśli masz ochotę na więcej - zaobserwuj nas: tutaj i polub na facebooku tutaj :)Jeśli chcesz adoptować boksera, zadzwoń! Ela: 608-270-633Ponad 100 podopiecznych czeka na CZŁOWIEKA.