Wykonanie
Pada i pada i końca nie widać... :-( A jak pomyślę, że jutro
jadę na tygodniowe szkolenie (a właściwie tygodniowy zjazd w ramach rocznego
kursu kwalifikacyjnego) to po prostu odbiera mi wszystkie siły i wszelką energię... Ostatni tydzień wakacji, powinnam szykować dziecko do przedszkola, spędzać z nim ostatnie chwile wakacji, a tu ktoś sobie wymyślił termin zdobywania
wiedzy... masakra... no i efekt jest taki, że wszystko co związane z przedszkolem załatwiałam w tym tygodniu, a moja córcia znów będzie musiała spędzić tydzień w dyżurującym przedszkolu... tzn. mój mąż będzie ją tam codziennie zaprowadzał, ale tak czy inaczej, jej wakacje już właśnie się skończyły... pociechą jest to, że w wieku 4 lat chęć uczęszczania do przedszkola jest jeszcze ogromna, przynajmniej w przypadku mojego dziecka. Niemniej nienajlepsze doświadczenia z dyżurującym przedszkolem z początku wakacji budzą we mnie raczej negatywne emocje... :-( No i jeszcze to, że nigdy nie rozstawałam się z nią na tak długo! wyjeżdżał na 2 czy 3 dni, ale nie na tydzień :-( Jak jaj bez niej wytrzymam tak długo?Natomiast wracając do nagłego spadku temperatury na dworze i ochłodzenia moje myśli koncentrują się wokół
nalewki malinowej :-) ta w tej wersji jest mocna, rozgrzewająca i szczerze mówiąc jest idealna przy wszelkich zaziębieniach ;-)SKŁADNIKI1 kg
malin3/4 kg
cukru1 l
spirytusuMaliny i
cukier przesypujemy warstwami w dużym słoju, zakrywamy go gazą i odstawiamy na 4 - 6 tygodni. W tym czasie
cukier powinien się całkiem rozpuścić (możecie co jakiś czas potrząsnąć słoikiem, a najlepiej ustawić go w nasłonecznionym miejscu). Następnie zlewamy powstały sok i łączymy go ze
spirytusem. Całość odstawiamy na kilka miesięcy w ciemne miejsce (moja zwykle stoi minimum 4 miesiące). Rozlewamy do butelek.