Wykonanie
Pamiętam doskonale, jak w czasie mojego pierwszego pobytu w Barcelonie parę lat temu na stoisku z warzywami moją uwagę przykuły duże, brązowe ... właśnie, co? Jak się później słusznie okazało, wywnioskowałem, że muszą to być korzenie jakiejś egzotycznej rośliny, niestety nie było na nich ceny z nazwą, a nie znając jeszcze
języka nie byłem w stanie zapytać sprzedawcy. Po szybkich konsultacjach z moim peruwiańskim przyjacielem ustaliliśmy, że to był
maniok, czyli po hiszpańsku yuca (nie ma nic wspólnego z popularnym kwiatem doniczkowym!). Pierwsze spotkanie zakończyło się jednak tylko na poznaniu nazwy, gdyż Gerardo nie wykazuje zbytnich zdolności kulinarnych i nie miał pojęcia jak moglibyśmy "toto" przyrządzić, choć jak zapewniał, jest pyszne i w jego
kraju należy do podstawowych warzyw. Podejście drugie miało miejsce 2 lata później - tym razem zakupiłem jeden korzeń, bez większego
planu i postanowiłem poszukać w internecie informacji na temat jego zastosowania. Eksperyment zakończył się totalną porażką - nie wychodziło mi obieranie tego warzywa i krojenie go, a informację, że można z niego przyrządzić frytki tak jak z
ziemniaków potraktowałem zbyt dosłownie - pokroiłem połowę
manioku w słupki i wrzuciłem na rozgrzany
olej. Efekt był co najmniej rozczarowujący, nikt nie chciał tego jeść i odpuściłem sobie jakiekolwiek próby zagospodarowania reszty warzywa.Na całe szczęście jednak miało miejsce trzecie spotkanie z
maniokiem i był to początek wielkiej fascynacji tym warzywem! W peruwiańskiej restauracji jako przystawkę podano mi
maniok smażony na głębokim tłuszczu z sosem z żółtej peruwiańskiej
papryki - byłem zachwycony! Dałem więc mu jeszcze jedną szansę w mojej kuchni, a dzięki znajomości hiszpańskiego już w jakiś sposób zaawansowanej mogłem dokładnie doczytać i poznać sekrety tego korzenia.W Polsce zapewne kupno
manioku jest niezwykle trudne, ale jestem pewien, że dzięki zamiłowaniu do podróży i gotowania naszych rodaków, z czasem zagości on w naszych sklepach, zwłaszcza, że doskonale znosi on transport i przechowywanie, więc nie byłoby problemu ze sprowadzaniem go. Jego ojczyzną jest Ameryka Południowa, ale uprawia się go też na wielką skalę w Afryce i Azji.
Maniok nie nadaje się do spożycia na surowo, ze względu na zawartość cyjanku, ale toksyczność znika całkowicie po poddaniu go gotowaniu, smażeniu lub suszeniu. Najpopularniejszym zapewne produktem pochodzącym z
manioku jest tapioca - w formie
mąki lub granulek, o której na pewno jeszcze napiszę, dziś chcę skupić się na przygotowaniu
manioku jako warzywa.
Przedstawiona na zdjęciu powyżej bulwa
manioku jest niewielka - ważyła ok 400 gr przed obraniem, duże bulwy mogą ważyć kilka
razy tyle. Skóra jest bardzo twarda i potrzeba dużego noża, żeby ją obrać. Najlepiej zacząć od przekrojenia
manioku na pół.
Następnie połówki korzenia należy ustawić na desce do krojenia i za pomocą noża "zestrugać" skórę a końcówki odciąć. To najszybszy i najłatwiejszy sposób obierania.
Jeśli
maniok jest duży, kroimy go na kilkucentymetrowe kawałki w poprzek, a następnie każdy kawałek wzdłuż na 4-8 (w zależności od grubości) słupki - to najczęstsza forma podawania tego warzywa. W środku znajdują się łykowate włókna, które najłatwiej usunąć juz po ugotowaniu.
Zastosowań
manioku jest co niemiara, spełnia on taką samą rolę w diecie jak
ziemniaki, podobnie można go również przyrządzać. Sam w sobie ma smak dość mdły i mączysty, ale za to świetnie komponuje się z sosami, a gotowany w zupach przyjmuje ich smak. Jeśli chcemy go usmażyć, to najpierw należy do obgotować przez 20 minut w osolonej wodzie, a następnie osuszyć i usmażyć na głębokim tłuszczu - prosty sos z
majonezu i
keczupu będzie pasującym dodatkiem. Można go też wkroić bezpośrednio do zupy - wtedy gotujmy go ok. pół godziny.
Maniok można też przygotować w formie puree, przyrządzić placki oraz wiele innych potraw. Zachęcam do spróbowania tego warzywa i dania mu drugiej szansy, nawet, jeśli nasz pierwszy eksperyment się nie powiedzie!