ßßß
Przemiła dziewczyna opowiedziała nam całą historię, od ziarenka aż do gotowego produktu. Później mogliśmy się rozejrzeć po sklepie. Dla C. kupiłam cztery rodzaje czekoladek: mus truskawkowy w białej czekoladzie, sernik karmelowy, różane i urocze różowe kuleczki z szampanem. Wieczorem będziemy degustować. Miejsce jest magiczne i zdecydowanie warte odwiedzenia - jeśli będziecie w Kopenhadze, polecam Wam ogromnie.
A tutaj jeszcze owoce kakaowca, z których na miejscu pozyskiwane są ziarna, a z nich wytwarzana jest czekolada. Czyż nie są zachwycające...?
Następnie spacerem udaliśmy się... Do rzeźnika! Mnie osobiście ten moment interesował nieco mniej, choć muszę przyznać, że rzeźnik z wielkim zapałem opowiadał o swojej pracy, o ekologicznym i najlepszym mięsie, jakie tylko można znaleźć. Mają tutaj surowe reguły, ale też dzięki nim mają stałych klientów, którzy wybierają towar tylko pierwszej jakości.
Od samego patrzenia się człowiek głodny robił...Następnie wybraliśmy się na Torvehallerne . Są to całkiem spore hale w centrum Kopenhagi, w których mieszczą się najrozmaitsze sklepiki i restauracje. Można więc znaleźć na przykład Grød, gdzie sprzedają wyłącznie owsiankę. Wybór, wbrew pozorom, jest naprawdę duży, a smakują podobno wyśmienicie (jak twierdził jeden z gości).
Jest też kilka cukierni, w których można kupić prawdziwe cuda.
Był też sklepik z przyprawami z całego świata, prowadzony przez Anglika, który nawet za bardzo nie potrafił mówić po duńsku. Nie szkodzi - tutaj nikt przecież z angielskim problemów nie ma... Z zachwytem oglądałam wszystkie słoiczki, wąchałam ich zawartość i słuchałam o tym, skąd je sprowadzano.
Były też sklepy rybne, choć rybami czuć nie było niemal wcale. Za to można było powdychać zapach morskiej wody - co oznacza, że ryby są świeże i najlepszej jakości.
Było nawet akwarium ze świeżymi homarami!
Ogólnie miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie, mogłabym tam chodzić godzinami i się po prostu zachwycać. Zjeść można wszystko - od owsianki, przez naleśniki, hamburgery aż do sushi. Każdy znajdzie coś dla siebie. A jeśli akurat nie jesteś głodny - kup przyprawy, świeże zioła, mięso, ryby lub ciasteczka. Nikt nie wyjdzie stamtąd głodny, a i wyjście z pustym rękami graniczy z cudem.Tak wyglądał nasz pierwszy dzień. Razem z koleżankami wybrałyśmy się na sushi - było naprawdę bardzo smaczne. Później wróciłyśmy do hotelu, i poszłyśmy wcześnie spać, żeby przygotować się na kolejny dzień. Tu bowiem zaczynała się prawdziwa zabawa - podzieleni na grupy, ruszyliśmy zwiedzać to, co nas najbardziej interesuje. Była więc największa fabryka chleba, jaką w życiu widziałam i hurtownia, w której każdy, kto interesuje się pieczeniem mógłby zamieszkać (ja bym mogła, w pokoju, w którym trzymają wanilię...).Ale o tym opowiem Wam innym razem.