Wykonanie
Do garnka (dużego) wlewamy zimną
wodę. Wkładamy pierwszą porcję
mięsa - zgodnie ze staropolską hierarchią - tu będzie to
gęś; wstawiamy na ogień, zagotowujemy, gotujemy 10 minut, wyłączamy.Po przestygnięciu dodajemy kolejną porcję - kaczą szyjkę - powtarzamy operację z punktu 1.Następnie operację powtarzamy z kurczakiem/kurą, tyle, że już nie wyłączamy. Gotujemy na wolnym ogniu - zbieramy tzw. szumowiny.Po odszumowaniu dodajemy obraną i umytą
włoszczyznę (większe warzywa można pokroić),
liść laurowy (3-5 sztuk),
ziele angielskie (3-5 ziaren),
pieprz (ok 10 ziarenek) i
kolendrę (ok 10 ziarenek)Opalamy nad ogniem (chyba, że nie mamy palnika gazowego - wtedy podsmażamy na SUCHEJ patelni)
cebulę przekrojoną na pół - krawędzie
cebuli muszą się zwęglić. Jeśli nawet 1/4
cebuli się zwęgli - nic się nie stanie. Opaloną
cebulę dodajemy do gotującego się rosołu.Zupę gotujemy długo pod przykryciem na wolnym ogniu - minimum 2h od wrzucenia kurczaka/kury. Po około 1-1,5h smakujemy i doprawiamy
solą, ew.
pieprzem. Jeśli nie lubimy rosołu z "
okami" - możemy też zbierać delikatnie łyżką tłuszcz.W międzyczasie gotujemy
makaron (zgodnie z instrukcją z opakowania)Siekamy
natkę (drobno) - dodajemy ją już NA TALERZU.Podajemy - np, jak na zdjęciu.W zasadzie tyle (prosto, nie?). Należy jednak pamiętać o kolejności dodawania
mięs, odszumowaniu i koniecznie -
cebuli.Poza smakiem największą zaletą tego rosołu jest... koszt dania. Za
mięso na porcję wystarczającą dla 3 osób na 3 dni zapłaciliśmy pod Halą Mirowską 7 PLN. Do tego
makaron - 4,50 PLN,
włoszczyzna - 3 PLN. Tej jednej
cebuli i przypraw nie liczę, bo to śladowe koszty. Ale nawet - 15 PLN dzielone na 3 dni i 3 osoby to ok. 1,67 PLN za porcję...