Wykonanie
Ponieważ mój wspaniały mąż lwią część weekendu poświęcił na techniczne udoskonalenia mojej kuchni, postanowiłam jego (oraz siebie) wynagrodzić w poniedziałkowy poranek świeżutkimi, ciepłymi
bułkami. Najważniejsze jest to, że nie musiałam się przemęczać: wieczorem ciasto wyrobiłam, pozwoliłam mu raz urosnąć, uformowałam bułeczki i wstawiłam na blasze do lodówki. Rano, jakkolwiek w stanie półprzytomnym, blachę wsunęłam do pieca, i za dwadzieścia minut było po wszystkim. Przepis znalazłam swojego czasu tutaj, podała go Kasha na cincin.cc.Składniki (na 12
bułek):25 g
masła1 szklanka
mleka25 g świeżych
drożdży1,5 łyżeczki
soliszczypta
cukru1
jajko3 szklanki
mąkikilka łyżek
mleka do posmarowaniaWieczorem:Roztopić
masło, odstawić, aby wystygło.
Drożdże rozetrzeć z
cukrem, wymieszać z letnim
mlekiem.
Mąkę przesiać, dodać do niej
sól,
jajko,
drożdże z
cukrem i
mlekiem, dokładnie wymieszać (ja działam maszynowo).Gdy składniki dobrze się połączą, wlać
masło cienką strużką, wyrabiać dalej, aż ciasto będzie jednolite i gładkie. Przykryć wilgotną serwetką, odstawić do wyrośnięcia – na godzinę, lub do czasu, gdy podwoi objętość.Ciasto podzielić na dwanaście części, formować bułeczki, w razie potrzeby podsypując
mąką – powinno być miękkie, ale niezbyt klejące. Układać na blasze – ja wyściełam ją papierem do pieczenia. Przykryć serwetką lub folią spożywczą i wstawić do lodówki. Iść spać.Rano:Wyjąć blachę z bułeczkami, rozgrzać piekarnik do 250 stopni.
Bułki posmarować
mlekiem; ja swoje posypuję jeszcze w zależności od nastroju:
mąką graham, ziarnami
sezamu lub
czarnuszką.Wstawić do gorącego piekarnika, piec ok. 20 minut, bądź do zrumienienia.