Wykonanie
Kontynuuję dzisiaj przegląd wrocławskich barów z jedzeniem w niezbyt wygórowanych cenach, w których jadam regularnie, głównie w ciągu tygodnia, z racji pewnych ograniczeń finansowych. Tanio nie znaczy źle, o czym przekonałem się m.in. w Domowych Obiadach na Sępa Szarzyńskiego. Kolejnym miejscem, jakie postanowiłem odwiedzić okazało się Pierogowo, czyli miejscowa
sieć, obejmująca pięć lokali na terenie całego Wrocławia. Korzystając z bliskości miejsca pracy, wybrałem lokal przy ul. Ołbińskiej na Śródmieściu.Sam lokal urządzony jest dość skromnie, w typowym dla osiedlowych barów klimacie, z kilkoma stolikami i metalowymi krzesłami. Do Pierogowa musiałem robić dwa podejścia. Za pierwszym, w sobotę, wybrałem się w okolicach około południa, i jakież było moje zdziwienie, kiedy chcąc zamówić pierogi ruskie i z
mięsem, usłyszałem, że zostały tylko te z… płuckami. Pierogarnia bez pierogów, tego nie doświadczyłem jeszcze nigdy.Nic to, nie zniechęcony postanowiłem dać barowi jeszcze jedną szansę. Tym razem w ciągu tygodnia, w
porze obiadowej. Menu prezentuje się następująco.Rozpoczynam od zupy. Pytam o dostępne i otrzymuję informację, że zostały tylko żurek i kołduny, czyli dwie z pięciu. Znów marna dostępność. Decyduję się na żurek za 6 zł, do tego domawiam porcję ruskich za 10,30 zł oraz surówkę z
białej kapusty za 2 zł.W barze, oprócz mnie znajdowało się jeszcze kilka osób, a kolejne dochodziły, co mogłoby oznaczać, że Pierogowo cieszy się sporą sympatią mieszkańców z okolicznych dzielnic. Przy barze otrzymuję informację, że wszystkie pierogi lepione są na miejscu, domowymi sposobami. Mimo wszystko zamówiłem bezpiecznie tylko ruskie, z myślą, że jeśli zasmakują, odważę się na te z
mięsem.Oczekiwanie trwa kilka minut, co jest zrozumiałe ze względu na sporą ilość klientów. W końcu otrzymuję moją zupę.
Zupa na pierwszy rzut oka jest zbyt rzadka i, jak dla mnie, pływa w niej za dużo
kiełbasy. Żurek smakuje jednak wyśmienicie, i muszę przyznać, że dawno nie jadłem tak dobrego, a już na pewno nie w takiej cenie. Może
kiełbasa nie jest pierwszych lotów, zbyt tłusta i twarda, ale doprawienie
żurku jest wzorowe. Zupa jest mocno
pieprzna, ze sporą ilością uwielbianego przeze mnie
majeranku i kwaskowa. Za tę cenę, warto przyjść tutaj choćby tylko na ten żurek.No właśnie, niestety jak dla mnie tylko na żurek, bo pierogi to już inna, niższa półka.
Porcja ruskich jest ogromna, składa się z ośmiu pierogów posypanych świeżą
pietruszką i polanych skwarkami z
cebulką. Wyglądają jeszcze jako tako, ale po pierwszym gryzie już wiem, że smakują fatalnie. Po pierwsze – skwarki są tak twarde, że nie da się ich rozgryźć,
cebulka znowu miękka, na pewno nie prosto z patelni. Po drugie – ciasto, grube i twarde. No i po trzecie – farsz, czyli coś przypominającego
dziwną mieszankę
sera białego i
ziemniaków, niestety źle wymieszaną.
Co gorsza, nie
mogę uwierzyć w lepienie tych pierogów na miejscu. Jest to raczej typowa maszynowa praca, a jestem niemal pewny, że dokładnie te same pierogi można zakupić na wagę w marketach PSS Społem, a wcześniej właściwie identyczne jadłem w dość podłym barze studenckim podczas nauki na wrocławskim AWF-ie.Pierogi właściwie nie smakują niczym, a jeśli gdzieś przebija się lekko
pieprzowy smak farszu, to od razu zabija go fatalne ciasto. Od takich pierogów należy trzymać się z daleka, zwłaszcza w miejscach, które pierogami chwalą się w swojej nazwie.Poza
żurkiem, jedynym pozytywnym elementem obiadu w Pierogowie okazała się surówka z
białej kapusty. Lekko słodka, chrupiąca i świeża, ze świetnie przebijającym się smakiem
natki pietruszki.
Całość oceniam fatalnie, pomijając świetny żurek i surówkę. To jednak za mało jak na pierogarnię. Raczej nie
wrócę już spróbować tutejszych zachwalanych przez personel pierogów zbójnickich i z
mięsem. Nie ta bajka.Pierogowoul. Ołbińska 2 Bpierogowo.comfacebook.com/PierogowoweWrocławiu